niedziela, 15 maja 2016

Niedzielny offtop relaksacyjny

W pełnym tego słowa znaczeniu.
Najbliższe półtora miesiąca będzie dla mnie ogromnie pracowita, dlatego postanowiłam wcześniej doładować porządnie akumulatorki. Przeznaczyłam na to cały weekend.





Wybrałam morze, ale nie tylko dlatego, że to morze, lecz z wielu innych powodów. Wybrałam się w miejsca, w których wiedziałam, że odpocznę i wrócę zregenerowana.












             Prawdziwa terapie dźwiękiem:




Smakiem:

 I kolorem:


Zwłaszcza kolorem:


Cały rok czekam, aż zakwitnie rzepak. To jeden z tych widoków, który działa na mnie jak niewiele innych. Żółte rzepakowe pola, uwielbiam!


Podobnie działa na mnie widok morskich wydm, zboża tuż przed żniwami (ale musi być takie zachwaszczone, pełne maków i chabrów), las  - koniecznie w największy upał, ze względu na charakterystyczny zapach wyschniętych sosnowych igieł i ich chrzęst pod nogami.

Rzepak jednak kocham najbardziej. ;)


Zastanawiam się nawet, co było ważniejszym powodem wycieczki - morze i wizyta u mojego syna, czy mijane po drodze rzepakowe pola.


Pewnie jedno i drugie tak samo. Czuję się kompletnie zregenerowana, bardziej, niż po wizycie w SPA, które moim zdaniem jest mocno przereklamowane. Przypominam sobie o tym za każdym razem nie tylko wtedy, gdy widzę pola rzepaki, ale kiedy głupio ulegam propagandowemu hasłu, że dla kobiety najlepszą formą relaksu jest weekend w SPA.

Guzik prawda!

Nieprędko kolejny raz dam sobie wmówić (a przynajmniej do czasu, gdy w końcu ulegnę ;P), że ubieranie się w źle dobrane rozmiarowo flizelinowe majtki jest fajne. Ani że miłe jest owinięcie się folią spożywczą po uprzednim wysmarowaniu czymś śliskim. Albo oklejenie twarzy zieloną, wolnoschnącą mazią, bo wtedy właśnie ma się największą ochotę, żeby podrapać się w nos. 

To nie jest aż tak miłe, ani fajne, mimo świergotu ptaszków, szmeru strumyczków, zapachu kadzidełek i klimatycznego światła świec. Bo nawet z tymi wszystkimi efektami specjalnymi  pozostaje świadomość, że człowiek zatrzaśnięty w dziwnej kapsule, z której wystaje mu tylko głowa, raczej nie wygląda korzystnie. Jeszcze gorzej jest, gdy po wszystkim człowiek patrzy w lustro i rozpaczliwie usiłuje sobie wmówić, że wygląda o niebo lepiej. :) Lepiej pewnie tak, ale z pewnością nie o niebo, dużo bardziej spektakularny efekt można osiągnąć po wizycie u dobrej kosmetyczki.
Dlatego myślę, że SPA jest trochę przereklamowane, podobnie jak mityczne amory na plaży (nawet o zachodzie słńca), gdzie kamyczki i muszelki wbijają się w wiadomo co (pisałam o jednym i drugim w "Mimo wszystko Wiktoria"). Chociaż... kiedyś raz byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i naprawdę zachwycona, gdy zaproponowano mi kąpiel Kleopatry. Wprowadzono mnie do pomieszczenia, które wyglądało jak skalna grota. W wielkiej wannie bulgotało mleko z miodem (w kolorze takiego ok 0,2%), podświetlone od dołu wielokolorowymi światełkami. Wyglądało to bajecznie! A kąpiel była bardzo miła... przez pierwsze 10 minut. Potem zwyczajnie zaczęłam się nudzić. Śmiertelnie. Z ulgą powitałam panią z ciepłym ręcznikiem. :)

A rzepak mi się nie nudzi. Nigdy! Siłą trzeba mnie z niego wyciągać - oblepioną niemiłosiernie żółtym pyłkiem. Moim zdaniem to jest zdecydowanie lepsze niż SPA. 


Podobnie jak piasek w butach i morska sól na twarzy i rękach, nad polskim morzem. :)


1 komentarz:

  1. Pani Renato
    Nigdy nie byłam w SPA. Zgadzam się,że nie ma to jak relaks i odpoczynek na łonie natury, do tego nad naszym polskim morzem. Odliczam dni do wakacji...A potem to już tylko pozostanie spakować plecak i ruszyć przed siebie. Uwielbiam maj.Oszałamiający zapach bzu, konwalii majowych; widok kwitnących jabłoni, wiśni; zapach powietrza po burzy. Tak niewiele potrzeba do szczęścia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń