wtorek, 28 czerwca 2016

O mojej słabej silnej woli ;)

Jeden z moich najpiękniejszych urodzinowych prezentów - książka, ale absolutnie wyjątkowa, bo wręczona osobiście przez samą Autorkę! 
A to jeszcze nie wszystko, ponieważ w środku znalazłam wcale nie mniejszą (o ile nie większą) niespodziankę, widoczną na zdjęciu obok.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Sobotnio-niedzielna cisza...

... przed burzą. ;)

Albo po burzy, bo na Warmii przez całą niedzielę grzmiało i padało okrutnie.
W dodatku przez najbliższych kilka sobót i niedziel nie będzie sobotnich cytatów, albowiem są wakacje. :)

Offtopów za to będzie więcej, już nie niedzielnych, ale zwyczajnych, codziennych, choć już nie tak regularnych jak dotychczas. A postów (bo wakacje) będzie troszkę mniej. ;)

Postaram się jednak pisać możliwie często, o różnych sprawach - o tym, co się u mnie właśnie dzieje (a  niedługo będzie się trochę działo!), co czytam (tu trochę też nietypowo), i od czasu do czasu o moim pisaniu, przynajmniej dopóki nie skończę, albo nie poznam terminu publikacji moich kolejnych dwóch (tak, tak, dwóch!) powieści.

piątek, 24 czerwca 2016

Jedzmy kwiatki i konfiturę z fiołków!

Jeśli ktoś przeczytał "Sekret zegarmistrza", wie, jak ważną rolę odgrywa w powieści konfitura z fiołków. Nie mogę oczywiście zdradzić jaką.;) Mogłabym za to spróbować opisać jej smak, jednak niewiele znajduję przymiotników, by go właściwie określić. 

To samo dotyczy lodów fiołkowych, których można skosztować w Prowansji. Fioletowe i słodkie - te określenia będą chyba najwłaściwsze.

środa, 22 czerwca 2016

Zachodni wiatr spienione goni faleeee ;)

Tak mi się śpiewa mimowolnie, bo wakacje coraz bliżej, moje również, dlatego odliczam niecierpliwie dni!

Wśród zdjęć z poprzednich wyjazdów znalazłam takie, które idealnie pasuje mi do nastroju. Morze, plaża i potężny, ale ciepluteńki wiatr wzbijający spienione kołtuny na kilka metrów w górę. Coś fantastycznego!



Moim wakacyjnym wspomnieniem sprzed kilku lat podzieliłam się uczciwie również z bohaterkami "Sekretu zegarmistrza". Takie właśnie było morze w Nicei w lipcu 2007 roku:

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Dziękuję!

źródło: imged.pl
Dziękuję, bardzo dziękuję za trzymanie kciuków za dziś. Ogromnie mi to pomogło.

Już jest po wszystkim i nie jest co prawda zanadto różowo, ale mimo że siedzi we mnie cała masa optymizmu, realizm nie pozwolił na oczekiwanie choćby najbledszego odcienia różu.Dlatego nie czekałam. 

Jest przecież tyle innych, przyjaznych człowiekowi kolorów. ;) Na przykład zieleń. Soczysty, letni kolor nadziei, a ja zielony lubię nawet bardziej niż różowy, i tego zamierzam się trzymać. :)

Jest też jeszcze inna, całkiem dobra strona medalu. Wygląda na to, że najnowszą powieść skończę nieco szybciej, niż planowałam. Tym razem deadline wyznaczył mi nie wydawca, ale mój własny organizm, a rozsądek podpowiada mi, by z nim nie dyskutować. Dlatego jak tylko postawię ostatnią kropkę, robię sobie wymuszoną przerwę. Trochę na odpoczynek, a trochę na naprawę tego, co się w międzyczasie zepsuło, a właściwie całkiem dosłowną wymianę zepsutych części na całkiem nowe. Wtedy poproszę Was o trzymanie kciuków kolejny raz. :)

Teraz jednak zabieram się z całą mocą do pisania i w związku z tym już niebawem znów zmieniam lokal na dużo bardziej klimatyczny i sprzyjającej wenie. :)

niedziela, 19 czerwca 2016

Dziś mam do Was offtopową prośbę

Jutro jest dla mnie bardzo ważny dzień. Czekam na wiadomość od której wiele, naprawdę wiele zależy. Właśnie z tego powodu i paru innych spraw jest mnie tutaj ostatnio troszkę mniej, mam nadzieję, że to tylko chwilowe i niedługo już będzie wszystko jak dawniej.
Jutro wszystko się rozstrzygnie.
Bardzo się tego boję i dlatego  chciałabym Was prosić o mocne trzymanie kciuków.

Obiecuję, że w poniedziałek wieczorem napiszę, czy poskutkowało. :)

sobota, 18 czerwca 2016

piątek, 17 czerwca 2016

Tak się jakoś poukładało


Co może być lepsze od dnia wolnego od pracy?
NIESPODZIEWANY dzień wolny od pracy. A jeszcze lepsze od niego są CZTERY dni wolne od pracy.

To właśnie mnie czeka w najbliższym czasie.

Cudownie! :)

( I nie, nie będę myśleć, ile przez to będę miała zaległości. Pomyślę o tym za 4 dni.)

środa, 15 czerwca 2016

Coś miłego

Upiekłam dziś sobie tort. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia - co pewnie też oznacza, że był bardziej smaczny, niż piękny ;), dlatego post ilustruję innym, ale takim, które pobudzi te same obszary wyobraźni i odpowiednie kubki smakowe.

Tort upiekłam po to, żeby zmienić - nie poprawić, ale właśnie zmienić mój obecny nastrój. Pomyślałam, że nawet jeśli to się nie powiedzie, wtedy będę miała chociaż tort, a to też jest miłe. :)
Nie chodziło mi jednak o zwyczajne zajadanie smutków, ale o coś zupełnie innego. Pomóc miało samo robienie tortu. Zdecydowałam się na czekoladowy, z dużą ilością rumowego ponczu, z tłustym serkiem. Całość tonęła w słodkiej frużelinie wiśniowej (tak jak wspomniałam wyżej, efekt nie był zbyt spektakularny :)). Powstała świadomie skonstruowana bomba kaloryczna, z której ani jednak kaloria nie powędrowała w fałdki, ale gdzieś do serducha, albo jak kto woli do szyszynki, bo podobno to ona odpowiada za dobry nastrój.

wtorek, 14 czerwca 2016

Stagnacja

Lena nie nakręciła zegarów. Albo wszystkie trybiki zostały zablokowane czymś, właściwie nie mam pojęcia czym.

Czuję się trochę jak osiołek, któremu dano w więcej niż w jeden żłób, a on nie tylko nie wie, który wybrać, ale chętnie pokosztowałby coś zupełnie innego. 
Tylko po co?


Mam nadzieję, że do jutra odpowiem sobie na to pytanie i wtedy wreszcie coś napiszę. Na blogu też, i dla odmiany coś wyjątkowo miłego. Pewnie mnie też zrobi się wtedy miło.
A przynajmniej taką mam nadzieję. ;)

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Dziś nie napiszę nic


Prawię nic, ponieważ po raz pierwszy nie wiem co miałabym napisać. 
Nie wiem też, jak się właściwie czuję, i co czuję.
Dostałam dziś dużo różnych wiadomości i nie potrafię zdecydować, czy są dla mnie dobre, czy też złe. 
Potrzebuję chwili na zastanowienie...

niedziela, 12 czerwca 2016

Niedzielny offtop i sweter cioci Mani

Z wełny od ciocinych owiec. Wydziergany przez nią na wzór tego z plakatu (pisałam o tym tu - klik), gdy byłam nastolatką. Pamiętam, jak ciocia pieczołowicie liczyła krzyżyki na wyrysowanym wcześniej schemacie i oczka na swoich drutach. Miała wielki talent plastyczny, umiała wyczarowywać prawdziwe cuda, nie tylko z włóczki, ale z niemal wszystkiego, co wpadło jej w ręce.

Zgodnie z obietnicą sweter wydobyłam dziś z pudła z pamiątkami, a nawet przymierzyłam. Okazało się, że wbrew temu, co pisałam wcześniej, wcale nie jest za mały. Właściwie nie wiem dlaczego postanowiłam, że nie będę go już nosić. Bo raczej nie dlatego, że przez kota Sylwestra i Tweety'ego już mi nie wypada.

sobota, 11 czerwca 2016

Cytat na sobotę - od Mani

Kolejny z serii, pochodzący z bloga prowadzonego przez bohaterkę "Bluszczu prowincjonalnego".
Trochę przez wzgląd na mój wczorajszy post, bo blog - ten powieściowy, nosi nazwę Maniobajanie.



piątek, 10 czerwca 2016

Ciocia Mania


Właściwie moja ciocia Mania, choć stopień spowinowacenia, bo nawet nie pokrewieństwa między nami niezbyt bliski - jej teściowa była siostrą mojego dziadka.

Ciocia Mania mieszkała w maleńkiej podlaskiej wsi położonej niedaleko rzeki Wissy.

Wspólnie z wujkiem Stasiem hodowali owce i uprawiali tytoń. Po ich podwórku często pałętały się pawie, bażanty, sarny, jelenie i tym podobne zwierzaki, które gdzieś z nieznanego mi do dziś powodu tam zaplątywały się między te domowe.

czwartek, 9 czerwca 2016

Coś do posłuchania w trakcie opalania ;)

Wczoraj polecałam wakacyjne czytanie, dziś trochę przewrotnie przypominam o audiobookach. Na razie tylko (lub "aż") wydane zostały w takiej formie "Tajemnice Luizy Bein" i "Kołysanka dla Rosalie", dostępne m.in. w Empikach, Matrasach i na aros.pl - tu tylko do 12 czerwca w dużej promocji.

Fragmenty do posłuchania znajdziecie na stronie  Storybox - klik.

Koniec reklamy. ;) 

Jutro zapraszam na bardzo specjalny i trochę osobisty wpis.

środa, 8 czerwca 2016

Dlaczego tak lubię czerwiec?

Bo lubię, i to bardzo. :) Może dlatego, że właśnie w czerwcu przyszłam na świat? Albo dlatego, że wtedy tak miło się czeka na wszystko co wyrasta, dojrzewa i za chwilę będzie ogromnie smaczne. Truskawki, czereśnie, poziomki, jagody; sałatę, rzodkiewki, szczypiorek i całą resztę. Czeka się też na wakacje, bo wtedy jest więcej czasu na rzeczy, które się chce, a nie musi. Na przykład jest czas na czytanie bez ograniczeń, w dowolnym czasie, nie tylko przed snem, kilkadziesiąt wyrwanych z  późnego wieczoru minut, zanim oczy same zamkną się ze zmęczenia.

Może ze względu na to wszystko większość moich książek zaczyna się w czerwcu, tuż przed, albo na samym początku wakacji. A najbardziej czerwcowy i wakacyjny jest "Sekret zegarmistrza", w którym Lena pije kompot z czereśni i z utęsknieniem czeka na pierwsze papierówki, a Honorata robi konfiturę fiołkową z ostatnich fiołków kwitnących przy werandzie. Czerwcowa jest też jego druga część, która rozpoczyna się puszczaniem wianków w nurt Biebrzy w Noc Świętojańską. 

Dlatego zawsze pytana przez czytelników, którą z moich książek polecam na wakacje, zawsze w pierwszej kolejności wymieniam "Sekret zegarmistrza", dzięki któremu zwiedzicie z jego bohaterami nie tylko cudowne, swojskie Podlasie, ale i pachnącą lawendą i fiołkami Prowansję.

wtorek, 7 czerwca 2016

Plany na wakacje

Powoli się klarują, właściwie kolejne, bo wcześniejsze trzeba było przełożyć na inny, lepszy czas. Do niedawna miałam jechać tam, gdzie potoczy się akcja mojej kolejnej książki, jednak okazało się, że nie mogę, ponieważ muszę zostać ze względu na tę, którą piszę teraz. Tak się jakoś poskładało, poprzesuwało w czasie i namieszało, że wyszło jak chciało. ;) Widać tak miało być, a z efektu jestem zadowolona i nie mogę się go doczekać.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

II Ogólnopolski Festiwal Czas na Książki w Ząbkowicach Śląskich

Podobno, żeby należycie odpocząć, należy wypoczywać tyle dni, ile się przepracowało. ;) Nie wiem, czy to dotyczy również czasu, który pracowity może nie był (a przynajmniej nie w ten klasyczny sposób), ale za to niezwykle obfitował wrażenia, w dodatku tak elektryzujące, że wciąż we mnie iskrzą. ;) Festiwal trwał dwa dni, więc myślę, że może jutro wreszcie trochę ochłonę.

Tymczasem - zapraszam na fotorelację! :)

 Sobota, samo południe, główny rynek w Ząbkowicach Śląskich - rozpoczyna się II Ogólnopolski Festiwal Czas na książki, którego pomysłodawczynią i główną sprawczynią jest Sylwia Winnik - autorka bloga Czas na Książki.

fot. K. Kordel

niedziela, 5 czerwca 2016

Niedzielny offtop i liliowy mistrz marketingu

Lilak Meyera.
Pozostałe lilaki, w tym ten zwyczajny - bez pospolity, który właśnie przekwita, mogłyby się od niego uczyć trudnej sztuki marketingu. Podobnie jak wiele innych drzew i krzewów. Kwitnące wiśnie, śliwy, jabłonie, akacje i najpiękniejsze ze wszystkich magnolie... Niemal wszystkie straciły już swoją wiosenną urodę, z wyjątkiem jego - Lilaka Mayera, największego spryciarza i cwaniaka, który nie dość, że odczekał by wystąpić prawie solo, to jeszcze kwitnie obficiej od swoich poprzedników, i pachnie też mocniej. Zwłaszcza teraz, gdy ciągle burze, a wieczorami parno.
Okoliczności przyrody też ma dużo bardziej sprzyjające - pięknie kontrastuje z zielenią, połyskuje w słońcu, zaprasza do towarzystwa w jego ciepłych promieniach.

Nie mógł wybrać lepszego czasu na tegoroczną premierę.
Mówiłam, prawdziwy mistrz marketingu. :)

piątek, 3 czerwca 2016

A może dacie się zaprosić w całkiem nowe miejsce?


Do tej pory trochę egoistycznie zapraszałam was literacko głównie na Podlasie. dziś dla odmiany proponuję Sudety i malownicze Malownicze. ;)

Miasteczko całkiem jak moje Bujany z "Bluszczu prowincjonalnego", "Sekretu zegarmistrza" i paru innych powieści, które przeczytacie, mam nadzieję, już niebawem,  bo choć tylko (albo "aż" ;) powieściowe, to dzięki tym powieściom właściwie prawdziwe. Jeśli nie wierzycie, możecie łatwo się o tym przekonać. Wystarczy sięgnąć po cały cykl powieści Magdaleny Kordel o Malowniczem, w tym tę najnowszą, "Nadzieje i marzenia", która właśnie trafiła do księgarń :).

Sama jeszcze nie zdążyłam przeczytać, ale obiecuję podzielić się wrażeniami zaraz po lekturze. :)

czwartek, 2 czerwca 2016

środa, 1 czerwca 2016

Dzień Dziecka

Tak naprawdę mam je dziś sama, bo siłą rzeczy przez większość dnia odpoczywam od pisania. Na szczęście wiem już, że mój laptop zostanie zreanimowany. ;)

Wypada jednak zrobić okolicznościowy wpis na blogu, więc robię, z doskoku i na szybko, bo na pożyczonym sprzęcie. 

 Pomyślałam sobie, że z okazji Dnia Dziecka napiszę, czy też raczej przyznam się, jakim sama byłam dzieckiem. Wbrew temu, co widać na załączonym zdjęciu nie byłam typową dziewczynką - długo musiałam szukać, żeby znaleźć takie, na którym mam na sobie sukienkę. Bo kiedyś (całkiem inaczej niż dziś, bo dziś uwielbiam sukienki) wolałam spodnie. W spodniach wygodniej było włazić na drzewa i przełazić przez płoty, bo od sukienek w takich sytuacjach odrywały się falbanki. Z dziewczyńskich zabaw lubiłam jedynie zabawę w dom, ale wtedy zajmowałam się głównie gotowaniem zup z błota, Nie odczuwałam potrzeby posiadania męża i dzieci, w zasadzie nie wiem dlaczego, wtedy specjalnie się nad tym nie zastanawiałam. Po prostu nie brałam takiej opcji pod uwagę, najważniejsza była kuchnia, garnki i naczynia zrobione z czego popadnie. Dziś również najważniejszym miejscem w moim domu jest właśnie kuchnia, jednak w przeciwieństwie do tego, co kiedyś, nie wyobrażam sobie domu bez rodziny, bez moich dzieci. :)