Pora na kolejny etap podróży z "Bluszczem prowincjonalnym".
Dziś przystanek bardzo dla mnie bardzo szczególny.
Maleńkie, podlaskie miasteczko, to samo, do którego Anna wybrała się na targ po jaja kupowane parami ( a dlaczego parami, odpowiedzi należy poszukać w Bluszczu ;) ),
i gdzie odwiedziła parę innych miejsc.
i gdzie odwiedziła parę innych miejsc.
Miejsc, o których zamierzam jeszcze raz opowiedzieć.
Zapraszam na wycieczkę w okolice, gdzie się urodziłam i wychowałam,
gdzie urodzili się i wychowali również moi dziadkowie i pradziadkowie.
gdzie urodzili się i wychowali również moi dziadkowie i pradziadkowie.
Zapraszam do mojego Jedwabnego. :)
... tego samego, o którym kilka lat mówiono głośno, może czasem zbyt głośno. Którego temat właśnie powraca w kontekście kontrowersyjnego filmu "Pokłosie" w reż. W. Pasikowskiego. Miejsce, gdzie wiele lat przed moim urodzeniem wydarzyły się sprawy, o których nie zamierzam tu mówić...
Nie zamierzałam też o nich pisać w mojej książce, jednak doszłam do wniosku, że większym nietaktem byłoby pominąć wydarzenia jedwabieńskie milczeniem, niż o nich wspominać.
Nie pominęłam.
Napisałam o tym po swojemu.
Pisząc o Jedwabnem oddałam Annie własne wspomnienia.
Wysiadła na parkingu obok długiego, kamiennego muru i oparła się o maskę samochodu, spoglądając w kierunku pofałdowanego, leszczynowego zagajnika. Mogiłki. Tak zawsze nazywali to miejsce mieszkańcy. To tutaj najczęściej przychodziła z koleżankami, córkami jedwabieńskiej znajomej, którą kiedyś często odwiedzała jej matka. Przybiegały tu we trzy. Latem na orzechy, zimą na sanki.
Czasem zatrzymywały się na chwilę, przyglądając się wkopanym w ziemię dużym kamieniom pokrytym trudnymi do odczytania napisami, by jednak szybko wrócić do ulubionej zabawy w chowanego, turlając się ze śmiechem z kolejnych pagórków, albo z wypiekami na twarzy szpiegując ukryte między krzewami zakochane pary.
Jedwabne pokazane w Bluszczu jest autentyczne.
Niemal dokładnie takie jakie jest naprawdę.
Z pięknym, zadbanym parkiem na środku rynku i bielejącymi nad nim wieżami kościoła.
Jak
większość podlaskich miasteczek, również centrum Jedwabnego zdobił park. Ten
akurat był bliźniaczo podobny do bujanowskiego. Weszła w szeroką alejkę. Kiedy
dotarła do centralnego placyku wybrukowanego dwukolorową kostką, niemal
roześmiała się w głos. Wyglądało to identycznie jak w Bujanach, jednak środek
placu był pusty, natomiast na jego skraju stał pomnik. Z pewną zazdrością
zauważyła też, że w jedwabieńskim parku zachowano wszystkie srebrne świerki,
podcinając im jedynie dolne gałęzie. Piękne i dostojne wciąż stanowiły
największą jego ozdobę
-
A to trzeba zajść. Zobaczyć. Bo u nas to kościół taki ładny, jak mało gdzie.
Machnęła
ręką w stronę bielejących ponad drzewami dwóch wieżyczek. Anna powiodła
wzrokiem we wskazanym kierunku.
Anna
wysiadła i zamknęła samochód. Skinęła jeszcze raz na pożegnanie kobiecie, która
przycupnęła na skraju ławki na przystanku autobusowym.
Z dawną Targowicą, która sąsiaduje z polami na których wciąż uprawia się zboże.
To miejsca znajduje się niemal w granicach miasta :)
I Arturek :)
Są też kapliczki w elewacjach domów,
a tradycja umieszczania ich w obejściach jest wciąż żywa.
Tyle,
że trzydzieści lat temu w miejscu, w którym stała, znajdował się ogromny plac
targowy, zwany przez mieszkańców Jedwabnego Targowicą. Dziś plac został przykryty
gęstą zabudową domków jednorodzinnych.
I dwór Rembielińskich z XVIII w.
w którym obecnie mieści się. m.in. Dom Kultury i Biblioteka Miejska
Podeszła bliżej, od
strony dawnego kina, i usiadła na ładnych schodach, opierając się plecami o
jedną z masywnych kolumn.
Dawne kino "Oaza"
To w którym odbył się słynny koncert Leokadii Jęrzych de domo Trzaska :)
Wspaniała aleja kasztanowa wiedzie do stawu miejskiego, znajdującego się na skraju miasta.
W czasach mojego dzieciństwa było tam kąpielisko. Dziś stanowi gratkę dla wędkarzy.
Czasem,
mimo kategorycznego zakazu rodziców, zaglądały ukradkiem nad pobliski staw. Wchodziły
na betonowy mostek, pod którym przepływała woda. Potem zrzucały z niego
patyczki po to tylko, by szybko sprawdzić, czy wypłyną z drugiej strony.
Takie jest właśnie prawdziwe Jedwabne,
to w którym wciąż bywam,
i do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam na dwa sposoby:
podczas lektury "Bluszczu prowincjonalnego"
lub wybierając się tam osobiście. :)
* Cytaty pochodzą oczywiście z "Bluszczu prowincjalnego".
* Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa. Zezwalam na ich kopiowanie pod warunkiem, że zostaną opatrzone źródłem, czyli adresem bloga.
Na pewno odwiedzę Jedwabne i z chęcią sięgnę po książkę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
Beztroskie lata mojej młodości,
OdpowiedzUsuńwspomnienia:)mile wspominam moje Jedwabne I czesto wracam myslami:)pozdrawiam wszystkich z Jedwabnego
OdpowiedzUsuńWspomnienia i tesknota .. pozdrowienia dla wszystkich Jedwabiniakow ...:) ksiazki sa w moich najblizszych planach do przeczytania jeszcze ich nie mam w swojej domowej bibliteczce, ale to juz kwestia dni :) Pozdrawiam Autorke
OdpowiedzUsuńZ wyrazami szacunki Jedwabinianka