wtorek, 12 lutego 2013

Jedwabne na kartach powieści, i nie tylko...

Pora na kolejny etap podróży z "Bluszczem prowincjonalnym".
Dziś przystanek bardzo dla mnie bardzo szczególny.
Maleńkie, podlaskie miasteczko, to samo, do którego Anna wybrała się na targ po jaja kupowane parami ( a dlaczego parami, odpowiedzi należy poszukać w Bluszczu ;) ),
 i gdzie odwiedziła parę innych miejsc.
Miejsc, o których zamierzam jeszcze raz opowiedzieć.
Zapraszam na wycieczkę w okolice, gdzie się urodziłam i wychowałam,
gdzie urodzili się i wychowali również moi dziadkowie i pradziadkowie.
Zapraszam do mojego Jedwabnego. :)
... tego samego, o którym kilka lat mówiono głośno, może czasem zbyt głośno.  Którego temat właśnie powraca w kontekście kontrowersyjnego filmu "Pokłosie" w reż. W. Pasikowskiego. Miejsce, gdzie wiele lat przed moim urodzeniem wydarzyły się sprawy, o których nie zamierzam tu mówić...
Nie zamierzałam też o nich pisać w mojej książce, jednak doszłam do wniosku, że większym nietaktem byłoby pominąć  wydarzenia jedwabieńskie milczeniem, niż o nich wspominać.
Nie pominęłam.
Napisałam o tym po swojemu.
Pisząc o Jedwabnem oddałam Annie własne wspomnienia.



 Wysiadła na parkingu obok długiego, kamiennego muru i oparła się o maskę samochodu, spoglądając w kierunku pofałdowanego, leszczynowego zagajnika. Mogiłki. Tak zawsze nazywali to miejsce mieszkańcy. To tutaj najczęściej przychodziła z koleżankami, córkami jedwabieńskiej znajomej, którą kiedyś często odwiedzała jej matka. Przybiegały tu we trzy. Latem na orzechy, zimą na sanki.



 Czasem zatrzymywały się na chwilę, przyglądając się wkopanym w ziemię dużym kamieniom pokrytym trudnymi do odczytania napisami, by jednak szybko wrócić do ulubionej zabawy w chowanego, turlając się ze śmiechem z kolejnych pagórków, albo z wypiekami na twarzy szpiegując ukryte między krzewami zakochane pary.





Jedwabne pokazane w Bluszczu jest autentyczne.
Niemal dokładnie takie jakie jest naprawdę.

Z pięknym, zadbanym parkiem na środku rynku i bielejącymi nad nim wieżami kościoła.





Jak większość podlaskich miasteczek, również centrum Jedwabnego zdobił park. Ten akurat był bliźniaczo podobny do bujanowskiego. Weszła w szeroką alejkę. Kiedy dotarła do centralnego placyku wybrukowanego dwukolorową kostką, niemal roześmiała się w głos. Wyglądało to identycznie jak w Bujanach, jednak środek placu był pusty, natomiast na jego skraju stał pomnik. Z pewną zazdrością zauważyła też, że w jedwabieńskim parku zachowano wszystkie srebrne świerki, podcinając im jedynie dolne  gałęzie. Piękne i dostojne wciąż stanowiły największą jego ozdobę



- A to trzeba zajść. Zobaczyć. Bo u nas to kościół taki ładny, jak mało gdzie.
Machnęła ręką w stronę bielejących ponad drzewami dwóch wieżyczek. Anna powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku.

 
Anna wysiadła i zamknęła samochód. Skinęła jeszcze raz na pożegnanie kobiecie, która przycupnęła na skraju ławki na przystanku autobusowym.




Z dawną Targowicą, która sąsiaduje z polami na których wciąż uprawia się zboże.


To miejsca znajduje się niemal w granicach miasta :)


I Arturek :)




Są też kapliczki w elewacjach domów,
a tradycja umieszczania ich w obejściach jest wciąż żywa.

  Nagle, na frontowej ścianie jednego z domów dostrzegła małą wnękę, miniaturową niszę obramowaną przyklejonymi do tynku kolorowymi szkiełkami. Za przykurzoną szybką znajdowała się maleńka kapliczka z figurką Matki Boskiej, otoczonej plastikowymi kwiatkami. Anna uśmiechnęła się z rozrzewnieniem. Kapliczka wyglądała dokładnie tak samo, jak ponad trzydzieści lat temu, kiedy jako kilkuletnia dziewczynka uciekała matce podczas targowych zakupów, by móc na nią popatrzeć.

Tyle, że trzydzieści lat temu w miejscu, w którym stała, znajdował się ogromny plac targowy, zwany przez mieszkańców Jedwabnego Targowicą. Dziś plac został przykryty gęstą zabudową domków jednorodzinnych.





I dwór Rembielińskich z XVIII w.
w którym obecnie mieści się. m.in. Dom Kultury i Biblioteka Miejska




Nieopodal wyrosło spore, blokowe osiedle. Odrestaurowany dworek jednak wyglądał zdecydowanie lepiej niż ten, który Anna zapamiętała. Uroku dodawał mu jeszcze otaczający go park pełen wysokich, starych drzew, z ustawionymi między nimi drewnianymi ławkami.
Podeszła bliżej, od strony dawnego kina, i usiadła na ładnych schodach, opierając się plecami o jedną z masywnych kolumn.



Dawne kino "Oaza"
To w którym odbył się słynny koncert Leokadii Jęrzych de domo Trzaska :)





Wspaniała aleja kasztanowa wiedzie do stawu miejskiego, znajdującego się na skraju miasta.
W czasach mojego dzieciństwa było tam kąpielisko. Dziś stanowi gratkę dla wędkarzy.



 
Czasem, mimo kategorycznego zakazu rodziców, zaglądały ukradkiem nad pobliski staw. Wchodziły na betonowy mostek, pod którym przepływała woda. Potem zrzucały z niego patyczki po to tylko, by szybko sprawdzić, czy wypłyną z drugiej strony.





 Takie jest właśnie prawdziwe Jedwabne,
to w którym wciąż bywam,
i do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam na dwa sposoby:
podczas lektury "Bluszczu prowincjonalnego"
lub wybierając się tam osobiście. :)


* Cytaty pochodzą oczywiście z "Bluszczu prowincjalnego".

* Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa. Zezwalam na ich kopiowanie pod warunkiem, że zostaną opatrzone źródłem, czyli adresem bloga.


4 komentarze:

  1. Na pewno odwiedzę Jedwabne i z chęcią sięgnę po książkę :)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  2. Beztroskie lata mojej młodości,

    OdpowiedzUsuń
  3. wspomnienia:)mile wspominam moje Jedwabne I czesto wracam myslami:)pozdrawiam wszystkich z Jedwabnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspomnienia i tesknota .. pozdrowienia dla wszystkich Jedwabiniakow ...:) ksiazki sa w moich najblizszych planach do przeczytania jeszcze ich nie mam w swojej domowej bibliteczce, ale to juz kwestia dni :) Pozdrawiam Autorke
    Z wyrazami szacunki Jedwabinianka

    OdpowiedzUsuń