Przyjechało do mnie kilka lat temu z Francji, razem z ponad stuletnią Biblią, tą, która stała się zapalnikiem i jednym z głównych elementów fabularnych w "Tajemnicach Luizy Bein".
Krzesło należało do Dziadka Bruna. Zobaczyłam je po raz pierwszy wtedy, gdy pierwszy raz miałam okazję zobaczyć dom Dziadka w niewielkim Tergnier w północno – wschodniej Francji. Zapytałam wtedy, ile może mieć lat, na co Dziadek wzruszył tylko ramionami i odparł: „Nie mam pojęcia, kiedy wprowadziłem się do tego domu z moimi rodzicami, już tu było.”
Niedługo po opublikowaniu postu dostałam maila od pewnej Pani - Marii Challot,
która pisała, że ma u siebie w domu aż sześć takich krzeseł odziedziczonych po rodzicach męża. Nie identycznych, ale podobnych, w stylu Henri II być może wyprodukowanych w tym samym miejscu. Krzesła były głównym powodem, który skłonił ją do napisania do mnie, ale niejedynym. Maria wyemigrowała wiele lat temu do Francji z małej miejscowości na Podlasiu, więc okazało się, że łączy nas ze sobą coś więcej, niż tylko krzesło. A nawet jeszcze więcej, bo również pisanie.
Krzesło Marii |
I to jeszcze nie wszystko!
W którymś z kolejnych maili dowiedziałam się (a słowa padły zupełniemimochodem i między słowami :) znacznie więcej.
A oto udostępniony na moją specjalną prośbę biogram Marii Challot:
"Maria Challot wyemigrowała do Paryża w latach 80., lecz pozostaje w bliskim kontakcie z krajem, kultywując nieustannie swą polskość. „Oto przykład emigrantki, która postrzega polskość nie jako kulę u nogi, a jako korzenie, z których wyrosły skrzydła, dzięki którym można frunąć w dalekim świecie." - zauważył J. Wróbel, juror konkursu literackiego Polska jaką pamiętam. Jej utwór znalazł się w czołówce finalistów tego konkursu i został opublikowany w antologii konkursowej.
Prywatnie jest żoną Jacky'ego Challot, francuskiego kuriera nielegalnych transportów dla solidarnościowego podziemia, który został skazany w 1984 roku na dwa lata więzienia w Szczecinie.Aktywnie współpracowała w przygotowaniu publikacji R. Ptaszyńskiego o tej historii; m.in. przetłumaczyła wspomnienia męża z więzienia i procesu „pokazowego”. W 2014 roku zorganizowała cykl promocji tej publikacji z udziałem ambasadora Francji, doradcy Prezydenta RP i opozycjonistów. Zdobyła bogate doświadczenie medialne w ramach jej promowania (wywiady, filmy dokumentalne).
Absolwentka nauk ekonomicznych na SGH i Sorbonie, studiowała także europeistykę. Pracowała w różnych regionach Francji jako doradca organizacji samorządowych w dziedzinie badań ekonomiczno-społecznych i urbanistyki. Jej wielką pasją jest kino autorskie, fotografia artystyczna i genealogia. Koneserka win, serów i kuchni francuskiej, kolekcjonuje przysłowia i ich francuskie odpowiedniki.
Jej debiutancka (oczekująca na wydanie) powieść Miłość na huśtawce otwiera cykl opowieści o Ewie, która brnie przez życie w poszukiwaniu siebie."
fot. z archiwum Marii Challot |
O tym, co zrobił dla naszego kraju mąż Marii - Jacky Challot, który jako jeden z czterech obcokrajowców odebrał od prezydenta Lecha Wałęsy medal wdzięczności poczytacie w m.in. Newsweeku (klik), na innych stronach internetu lub w jego biografii. Tutaj przytaczam jedynie fragment artykułu z interia.pl:
"30 lat temu Jacky
Challot pracował w urzędzie pracy w Paryżu i współpracował
z biurem zagranicznym Solidarności. Podczas pierwszego zjazdu
"S" jesienią 1981 r. w Gdańsku reprezentował związki zawodowe
Francji. Po ogłoszeniu w Polsce stanu wojennego zorganizował manifestację
przed ambasadą Polski w Paryżu, a później siadał za kierownicą
ciężarówki, aby przewozić do Polski żywność i lekarstwa. W podwójnych
ścianach samochodu woził też wydawane na emigracji książki i broszury,
powielacze i farby dla podziemnych drukarzy, a także nadajniki radiowe.
Dziesiąty
przemyt przechwycili polscy celnicy, Challot został aresztowany. Sąd
w Świnoujściu skazał go na dwa lata więzienia, grzywnę oraz przepadek
mienia - spalenie 800 książek wydanych przez paryską "Kulturę". Po
trzech miesiącach pobytu w więzieniu w Szczecinie Challot został
"wykupiony" przez francuskie władze. Po powrocie do ojczyzny ożenił
się z Polką."
fot. z archiwum Marii |
To wszystko wywarło na mnie tak ogromne wrażenie, że postanowiłam podzielić się tym z Wami na blogu. Również dla tego, że o takich ludziach warto mówić, przypominać o nich innym...
Z Marią poznałyśmy nie tylko dzięki krzesłu, ale pośrednio przez moje pisanie - bez tego nie byłoby facebooka, bloga, krzesła ani tej wspaniałej znajomości. Podobnie było z innymi osobami, które poznałam tylko dzięki temu, że postanowiłam pisać książki.
O niektórych opowiem już niebawem. :)
Pani Renato, dostała Pani mojego maila w sprawie tego postu? (ważne!)
OdpowiedzUsuńPani Ewelino, poszedł na stary adres mailowy, dlatego nie przeczytałam. A błąd już poprawiony. Jeszcze raz dziękuję za czujność i zwrócenie uwagi. :)
Usuń