poniedziałek, 20 października 2014

Targi Książki w Krakowie.


Tak jak wspominałam w poprzednim wpisie,
będę obecna na targach przez większość dnia 
w sobotę, 25 września.

Jeśli ktoś chciałby się ze mną spotkać, zapraszam serdecznie na 

stoisko DuzeKa
 numer A42

w godzinach  11.00 - 12.00
a potem 14.00 - 15.00

Gdyby ktoś chciał kupić "Tajemnice Luizy Bein"
powinien wcześniej udać się na stoisko Wydawnictwa Nasza Księgarnia.

O ile wiem, "Mimo wszystko Wiktoria" i "Bluszcz prowincjonalny" mogą być trudno dostępne na targach. Na pewno nie da się nabyć ich na stoisku mojego drugiego wydawcy, który nie będzie obecny.

Zdjęcie z tegorocznych Targów Książki w Warszawie.


Do zobaczenia w sobotę! :)


wtorek, 14 października 2014

Ogłoszenia drobne.


1. Już w najbliższą sobotę w olsztyńskiej Planecie 11 Festiwal do czytania.



Oczywiście też tam będę, nie wiem dokładnie w jakich godzinach, 
ale na pewno podczas Wystawy Pisarzy Warmii i Mazur, czyli od godz. 16.00 do 18.00

Serdecznie zapraszam!

2. Tydzień później (23-26.10 2014 r.) odbędą się Krakowskie Targi Książki.

Targi odwiedzę w sobotę,
 i spędzę tam przynajmniej kilka godzin.

W tym roku nie będę podpisywać książek na stoisku  Wydawnictwa Nasza Księgarnia w wyznaczonych godzinach, ale z pewnością będę tam od czasu do czasu zaglądać. 
Dlatego jeśli ktoś miałby ochotę ze mną spotkać, jest szansa, że mnie tam znajdzie.
 Można też się ze mną umówić tam wcześniej, również na kawę w barku. 

Bardzo chętnie się z Wami spotkam. :)

Również z sobotę pojawię się na nieco dłużej na stoisku Duże Ka, 
niestety nie wiem jeszcze o której godzinie, jeśli się dowiem, edytuję wpis.


3. Ostatnia wiadomość dotyczy spotkania już wirtualnego. 
Zostałam bardzo gruntownie przepytana, i pierwszy raz bardzo odważnie opowiedziałam o sobie aż tak dużo. 

Serdecznie zapraszam do poczytania wywiadu na oficjalnej stronie Jakuba Winiarskiego


sobota, 11 października 2014

Zmiany, zmiany, zmiany...

Zauważyłam, że ostatnio jakby więcej osób odwiedza mój blog (co mnie oczywiście bardzo cieszy), 
dlatego postanowiłam wprowadzić tu pewne zmiany.
Początkowo pisałam jedynie notki związane tylko z moim pisaniem, i właściwie w takim właśnie celu został założony ten blog. 
Doszłam jednak do wniosku, że tym, którzy częściej tu wpadają, może to się zwyczajnie znudzić, stąd pomysł na pewne zmiany.

Od teraz mniej więcej raz w tygodniu, prócz tych dotychczasowych wpisów, pojawiać się będą takie z gatunku, powiedzmy, refleksyjnych ;), tudzież w klimacie "nie znam się, to się wypowiem", i może parę jeszcze innych.
Nie wiem, czy na stałe, zobaczymy, jak ten mój  pomysł  się sprawdzi. :)

A na początek - taka sytuacja na dworcu w Olsztynie.




Krótka obserwacja ptasiego stadka drepcącego w tę i z powrotem za Panem Gołębiem kroczącym z dumnie podniesionym dziobem, wywołała we mnie ważną refleksję.







Kto ma kromkę, ten ma władzę!

Zastanawiam się jedynie, czy Pan Gołąb potrafi rozpoznać, które ptaki za nim drepcą, bo jest naprawdę super fajnym Panem Gołębiem, a które chcą jedynie cichcem skubnąć parę okruchów z jego kromki.


Dla szukających analogii – refleksja ta jest całkiem luźna i oderwana od czegokolwiek. Nie ma związku z żadną konkretną sytuacją. 


wtorek, 7 października 2014

Obiecane festiwalowe trzy grosze...

Czyli krótka relacja z Festiwalu Literatury Kobiecej "Pióro i Pazur" w Siedlcach – krótka, ponieważ w ostatnim tygodniu ukazało się sporo takich relacji, np. u Agnieszki Lingas -Łoniewskiej, na granice.pl blogach: Pełen zlewTejowy śmietniczek, Książki Idy i wielu innych. Dlatego nie będę powielać tych samych informacji, zachęcam za to do kliknięcia w linki.
Od siebie tylko dodam, że atmosfera była fantastyczna! Jak zawsze. :)



Jak co roku wszystkie podpisujemy pamiątkowy plakat.
fot. Dorota Zamojska


A tych, którzy jeszcze nie wiedzą, kto zwyciężył w każdej z kategorii, równie krótko informuję, że główne nagrody otrzymały:

W kategorii Pióro:
Grażyna Jeromin - Galuszka za powieść „Magnolia"

W kategorii Pazur:
Danuta Noszczynska za powieść "Wszystkie życia Heleny P."

Nagrodę Czytelniczek w kategorii Pióro:
Magdalena Zimniak za powieść: "Jezioro cierni"

Nagrodę Czytelniczek w kategorii Pazur:
Olga Rudnicka za powieść "Drugi przekręt Natalii"

Nagrodę blogerek polonijnych:
Wiesława Maciejak za "A życie sie toczy..."

Nagrodę magazynu "Piękno i pasje":
Grażyna Jeromin - Galuszka za powieść: "Magnolia"

Nagrodę fundacji Age of Reading za powieść przedstawiającą problem wykluczenia:
 Lucyna Olejniczak "Opiekunka"

Bijemy rekord we wspólnym głośnym czytaniu. Z Dorotą Ponińską za chwilę zaczniemy.
fot. Dorota Zamojska

Spośród zwycięskich powieści miałam przyjemność dotąd przeczytać następujące:

*** Magdalena Zimniak za powieść: "Jezioro cierni” ***

*** Danuta Noszczynska za powieść "Wszystkie życia Heleny P."  ***

*** Olga Rudnicka za powieść "Drugi przekręt Natalii" ***


Wszystkie mnie zachwyciły, każda na swój sposób, za coś innego, i z różnego powodu.

Gratulacje!

Pozostałe wyróżnione książki zamierzam oczywiście przeczytać niebawem.
Wiem, że nagroda festiwalowa daje mi gwarancję jakości i pewność, że się nie zawiodę. Udowodniły mi to książki, które odniosły zwycięstwo w poprzednich edycjach.
Na żadnej się nie zawiodłam.



Zachęcam do zajrzenia na stronę festiwalu i wynotowania tytułów!

Z Agnieszką Lingas - Łoniewską, Agnieszką Gil i Waldemarem Obłozą - pozujemy.

Do zobaczenia za rok! :)

środa, 1 października 2014

Wynik pewnego eksperymentu.

Zgodnie z obietnicą powinnam zamieścić na blogu relację z Festiwalu Literatury Kobiecej "Pióro i Pazur", i  tak też się stanie, choć w dwóch etapach.

W pierwszym chciałabym opowiedzieć o tym, co zdarzyło się poza galą oficjalną. Kilka godzin wcześniej odbyła się gorąca dyskusja o kondycji literatury kobiecej z udziałem m.in. wydawców nominowanych książek, autorek, recenzentów i czytelników tejże.

Całą dyskusję i nazwiska uczestników można znaleźć na wortalu granice.pl

Jednym z jej elementów była rozmowa o dość schematycznej treści książek kierowanych do kobiet i takich też okładek. Dla tych, którzy nie chcą czytać całej dyskusji, streszczam i jednocześnie podsumowuję najważniejsze:

Z obserwacji wynika, że najczęstszym motywem pojawiającym się w tego typu literaturze jest motyw kobiety, która po trudnych przejściach (stracie partnera, pracy) ucieka na prowincję leczyć zranioną duszę, gdzie oczywiście natychmiast otrzymuje wsparcie, pomoc, oraz znajduje nowego ukochanego. Kolejny ograny motyw (omawiany już w kuluarach), to grupa przyjaciółek, które się wspierają, zwykle pełniąc też rolę swatek dla siebie nawzajem.
W obu przypadkach wątek romansowy powinien dominować.
Podobnie ma się rzecz z okładkami. Albo jest na nich kobieta, często w ramionach mężczyzny, albo klimatyczny dom, ewentualnie bukiety kwiatów.
W tym momencie, jeśli tylko ktoś zerknie na okładki i opisy moich książek, pomyśli sobie, że sama idealnie się wpasowałam w modne (i ograne) motywy.

I prawda!

Teoretycznie.

Ponieważ:

„Mimo wszystko Wiktoria” –  jest o kobietach, które się wspierają. W dodatku opis podaje, że „Pewnego dnia (…) pojawia się niejaki Filip Orecki…”, co może sugerować uczuciowe perypetie damsko - męskie. Na okładce też kobieta.

„Bluszcz prowincjonalny” – domek na okładce, kwiatki, bluszcz. W opisie informacja, że jest to opowieść o kobiecie, która po stracie męża ucieka na prowincję, gdzie spotykają ją same dobre rzeczy. „Anna traci męża, a wraz z nim poczucie stabilności i równowagi, w wyniku czego rozpoczyna desperackie poszukiwania czegoś lub kogoś, na kim mogłaby się ponownie wesprzeć.”, (w domyśle, mężczyzny).

„Tajemnice Luizy Bein” – brak informacji o modnych motywach, za to zdanie „Wraz z młodym i przystojnym Alexandrem Beinem odkryje wiele tajemniczych kart historii tej rodziny…”  może sugerować, że pojawi się tam romans. Podobnie jak odręcznie pisane listy i medalion na okładce.

Jak wspomniałam wyżej, TEORETYCZNIE wszystko się zgadza, ale tylko teoretycznie. Jeśli ktoś ulegnie sugestiom i nastawi się na lukrowaną historię z romansem w roli głównej (we wszystkich trzech książkach), niestety, może się rozczarować. Mam tylko nadzieję, że pozytywnie. ;) Otóż żadnej mojej książki NIE MOŻNA OKREŚLIĆ ROMANSEM. Są tam co prawda wątki poboczne związane z perypetiami miłosnymi bohaterów, w dodatku dość niestandardowe, ale zdecydowanie dominują inne. Jakie? Bardzo różne. Dlaczego pisząc dwie pierwsze moje książki wybrałam tak ograne schematy? Zrobiłam to CELOWO, żeby udowodnić czytelnikowi, i przede wszystkim sobie, że jeszcze da się z nimi coś zrobić. Coś innego. Czy się udało? Najlepiej sprawdzić samemu. ;)

Chcąc upewnić się, czy rzeczywiście czytelnicy postrzegają moje książki tak, jak… (i tu właśnie nie bardzo wiem, co napisać - tak jak zaplanowali sobie Wydawcy?), postanowiłam przeprowadzić pewien eksperyment - rodzaj sondy.

Na swoim profilu na facebooku poprosiłam osoby, które nie czytały moich książek, żeby wyjawiły, którą pokazanych dwóch powieści wybraliby do czytania sugerując się tylko wyglądem okładki. 
Nie musiałam przy tym posiłkować się okładkami innych autorów, ponieważ mam dwie własne, moim zdaniem idealnie nadające się do eksperymentu:
Luizę, która pomijając tytuł (słowo "tajemnica" nie jest zbyt oryginalne) graficznie ucieka oklepanym schematom, i Bluszcz, który wprost przeciwnie – idealnie się w nie wpisuje.




WYNIKI:
51 głosów dla „Tajemnic Luizy Bein”
23 głosy dla „Bluszczu prowincjonalnego”

Odbiegająca od schematu okładka Luizy wygrała z klimatycznym, prowincjonalnym domkiem w bluszczu. Dlaczego? Przecież według wydawców to tego przede wszystkim oczekują kobiety. Klimatu prowincji, miłosnych opowieści, walki o uczucie. W dodatku domkowi niejednokrotnie oberwało się za to, że kiczowaty, przesłodzony. Na szczęście znaleźli się też tacy, którym kojarzył się ciepło, rodzinnie, klimatycznie - i słusznie, bo pomijając wszystko inne, powieść taka właśnie jest!
Z kolei Luizie dostało się kilkakrotnie za zły tytuł (Bluszcz prowincjonalny podobał się bardziej), i wbrew pozorom to jest moje małe zwycięstwo, bo bluszczowy tytuł jest mój. „Tajemnice Luizy Bein” wymyślił Wydawca, a mnie niestety od początku nie porwał (tytuł, nie Wydawca ;)). Zawarte w nim tajemnice wywołały, co prawda u niektórych (słuszny!) dreszcz emocji i zaciekawienie, u innych tylko podejrzenia, że w środku tajemnic będzie jak na lekarstwo (niesłusznie, bo zamiast niedosytu natkną się tam raczej na przesyt). W wielu komentarzach, w obu przypadkach przewidywano romans (jak już wspominałam, błędnie).
Pojawiły się głosy, że "Tajemnice" mają bardziej uniwersalną okładkę, ale też takie, że obie są „babskie”. Wypowiadali się również mężczyźni. Żadnemu z nich nie przypadła do gustu okładka "Bluszczu".

Żeby nie być gołosłowną, pozwolę sobie przytoczyć kilka reprezentatywnych komentarzy, bez nazwisk, bo nie wiem, czy ich autorzy tego sobie życzą, ale całą dyskusję można sobie przeczytać na facebooku. Luiza znajdowała się po lewej stronie ( była pierwsza), Bluszcz drugi, po prawej.

„…ta druga kojarzy mi się z czytadłem, pierwsza okładka bardziej intryguje .”

„sięgnęłabym po "Bluszcz prowincjonalny " okładka zaciekawia ukazując jakaś tajemnice poprzez delikatne kolory... Książka wydaje się być " ciepła i zachęcająca"

"Tajemnice" mają uniwersalną okładkę. "Bluszcz" jest typowo kobiecy.

„Obie okładki są bardzo sprzedażowe i stockowe i szczerze mówiąc nie sięgnąłbym w księgarni po żadną z nich (ale też nie jest to mój segment). Od biedy ta po lewej, "Tajemnice Luizy Bein", ta po prawej odpada całkowicie, kojarzy się z książkowym czytadłem Michalak.

„Lubie opowiesci, ktore dzieja sie poza miastem w sielskim miejscu, a ta okladka tak sugeruje."

"Okladka Tajemnicy Lizy ma cos niedopowiedzianego, skrywa jakas magie.”

„Tajemnice Luizy - okładka wygląda tajemniczo i jednocześnie romantycznie, sentymentalnie. Jest też bardzo poetycka, jakby książka opisywała czyjeś głębokie przeżycia i tęsknotę za czymś, co odeszło... Aż mam ochotę wziąć książkę do ręki, dotknąć ją, a potem przeczytać... To jedna z takich okładek, która podpowiada, że jak się nie przeczyta tej książki, to będzie się bardzo tego żałowało.

„ta po prawej to takie przesłodzone coś nie znam żadnej Twojej książki, ale te różowiasto-fioletowe kwiatki na dzień dobry by mnie odrzuciły.”

„Pierwsza okładka jest inteligentniejsza, druga przesłodzona może nawet adekwatna, nie wiem, ale za słodka

„Ta z lewej: kojarzy mi się z kryminałami historycznymi i bardziej mnie pociąga, niż ta z prawej, która kojarzy mi się z dziewczyną, która wyjechała na prowincję i tam w domku obrośniętym bluszczem itd.”

„Tajemnice Luizy Bein, ciekawie się zapowiada to, co widzę. Czytelnicy bardzo chętnie wypożyczają Bluszcz prowincjonalny, bo swojsko brzmi i miło wygląda okładka.

„Dom, ale coś bym dodała: postać z boku, w oknie, szarości, zamglenie, zniekształcenie. Kwiaty na pierwszym planie za słodkie. W pierwszej okładce słowo 'tajemnice' jest tak oczywiste, że czytając szukamy tajemnic, nastawiamy się i często zawód murowany. Jak dla mnie takich okładek z takimi tytułami jest zbyt dużo.

„wybrałabym "Bluszcz...." okładka ciepło się kojarzy, natomiast tytuł brzmi trochę przewrotnie. Oczekiwałabym dowcipnej, ciepłej powieści. "Tajemnice..." sugerują okładką jakiś mroczny sekret z przeszłości, może z okresu wojennego, a ja średnio lubię takie powieści

„Ja wybieram Tajemnice... Okładka ma to coś w sobie. W tle listy pisane ręcznie sugerują wydażenia ponadczasowe. No i naszyjnik pewnie też odegra swoją rolę. Okładka z bluszczem jest taka kiczowata, przepraszam za szczerość, ale taką miałam pierwszą myśl. Ten dom i ogród przed ńim wysuniętego są zbyt mocno do przodu, w głębi wyglądałby lepiej

„Nie wybrałabym okładki "Bluszczu...", mam po dziurki w nosie domków na wsi, obrazków sielskich-anielskich, prowincjonalnych klimatów i bluszczowatych kobiet, które muszą oplatać się na facecie. Za to intryguje mnie medalion i stare listy Okładka i tytuł trącą tajemnicą z przeszłości, nazwisko bohaterki intryguje także, bo nie jest polskie, poza tym okładka jest po prostu piękna sama w sobie jako dzieło.

„…jeśli już, to ta okładka ale "Tajemnice" z innym zakończeniem ta Luiza Bein kojarzy mi się z romansidłem, może same "Tajemnice Luizy

„żadnej. kojarzą mi się z literaturą typu harlequiny, nie lubię takiej, tak jak nie lubię czytać na siłę....

„Okladka po lewej z recznie pisanymi pocztowkami, madalion a do tego stary sugeruja przeszlosc i tajemnice, zagadke. Z tytulu wiemy czyja tajemnice. Okladka mnie zacheca, ale tytul mowi: uwaga, bedzie romans, moze byc gniot, ale daj mu szanse. Okladka po prawej: domek jaki lubie, sielska okolica, kolorowo, kwieciscie, slodko. Do tego tytul... Jak dla mnie calosc krzyczy: uwaga! wiejski romansik z wojenkami sasiedzkimi i marzeniami o dalekim swiecie. Wybieram okladke po lewej, obiecuje mniej kiczu


Według użytkowników facebooka na uwagę bardziej zasługuje Luiza. 
Sprawdziłam na różnych portalach czytelniczych, w tym Lubimy czytać, i tam więcej czytelników ma Bluszcz, podobnie jest z zaopatrzeniem bibliotek (zajrzałam do internetowego katalogu) – choć tu w każdym z wymienionych przypadków mogą istnieć przekłamania, bo Bluszcz został wydany pół roku wcześniej i czyta się zwyczajnie dłużej. Z kolei Luiza ma wyższe noty, co może też wynikać z faktu, że ma ich mniej. Jednak czytelnicy, którzy czytali obie powieści, częściej oceniają Luizę wyżej niż Bluszcz.
Ciekawostką okazały się tzw. „blogowe stosiki”. Gdy pojawiał się w nich Bluszcz, natychmiast budził zainteresowanie komentujących – przypominam -  zwykle tylko na podstawie okładki i tytułu. 
Gdy pojawiała się Luiza, raczej nikt nie zwracał na nią uwagi, jedynie ci, którzy czytali inne moje książki.

O czym naprawdę są obie książki?

„Bluszcz prowincjonalny” – tu częściowo odczucia czytelników zgadzają się z rzeczywistością. Jest to czystego gatunku powieść obyczajowa. Ciepła, klimatyczna, wprowadzająca w błogi, przyjemny nastrój, ale jednocześnie nie trzyma się utartych schematów i wbrew przewidywaniom nie ma w niej romansu. Niekonwencjonalne jest też zakończenie.

„Tajemnice Luizy Bein” – naprawdę zawierają całą masę tajemnic, więcej, niż ktokolwiek się spodziewa. Jeśli chodzi o treść i podobieństwo do czegokolwiek (mam na myśli polską literaturę kobiecą) - niestety tu mamy problem. Po celowym sięgnięciu po schematy, tym razem postanowiłam całkowicie od nich odejść. Nie ma tu ucieczki na prowincję, poszukiwań życiowego partnera,  klanu przyjaciółek, za to są elementy kryminału, sensacji, zagadki i przygody z obszernym tłem obyczajowym w pełnym tego słowa znaczeniu. Są i różne emocjonalne rozterki, niekoniecznie miłosne. Czy zatem można położyć tę powieść na półce z literaturą kobiecą? Oczywiście, że tak, choć wcale nie obowiązkowo. Luiza nie jest, co prawda zbyt często czytana przez mężczyzn (pozostałe moje książki prawie wcale), ale ci, którzy po nią sięgnęli ocenili ją bardzo wysoko. Porównywana jest przez nich nawet do powieści przygodowych z kultowym Panem Samochodzikiem.


Odrobinę dygresyjnie, i refleksyjnie o okładce mojej najnowszej książki:
"Kołysanka dla Rosalie" - ma bardzo podobną okładkę do "Tajemnic Luizy Bein" (jest jej kontynuacją), zamiast medalionu jest pozytywka, pismo zastępują nuty. Nowym elementem są rozsypane, krwiście czerwone płatki róż, i oczywiście tytuł - tym razem mój. Okładkę jakiś czas temu pokazałam czytelnikom, pamiętając ich reakcję na Tajemnice Luizy. Tamta okładka po prostu się spodobała, ta wywołała niebywały entuzjazm i ogromne zainteresowanie treścią (nawet tych, którzy nie czytali Luizy), mimo że jeszcze niedostępny jest opis. Zdziwiłam się, bo przecież styl i charakter został zachowany. Czyżby chodziło o załączone płatki róż? ;) A może to kwestia tytułu?

Podsumowując powyższe rozważania, przytoczę jeszcze jeden komentarz, który znalazł się pod zdjęciem jednej z okładek:

„...prosze zwolnic grafika, jesli ksiazki naprawde nie maja nic wspolnego z romansem, traci Pani czytelnikow takich jak ja, ktorzy sugeruja sie okladkami, jest nas cale mnostwo, niestety.

Ten komentarz mówi wszystko. Powstał w odpowiedzi na moją uwagę, 
że książki wcale nie są romansami, 
a na wygląd okładek (i niekiedy tytułów), podobnie jak większość autorów, nie miałam większego wpływu. 
Wydawca z kolei stara się oferować czytelnikowi coś zgodnego z oczekiwaniami tegoż czytelnika, nawet ponosząc ryzyko, że ten zaglądając do środka srogo rozczaruje się, ponieważ nie znajdzie tam tego, czego oczekiwał.

Na koniec pozostaje najważniejsze pytanie:

Czy rzeczywiście statystyczna czytelniczka oczekuje schematycznej opowieści z wątkiem miłosnym w roli głównej, i takie przede wszystkim książki powinna znaleźć na półce z literaturą kobiecą?

Proponuję, żeby każda statystyczna czytelniczka (która dobrnęła do końca tego rekordowego postu) odpowiedziała sobie na nie sama. ;)