wtorek, 12 kwietnia 2016

Kociubka

Zdjęcie pochodzi z profilu fb Podlaskie Klimaty

Tytuł intrygujący, prawda?
Ktoś wie, co to to "kociubka"? Względnie kociuba? 
Podejrzewam, że nie. :)

Za każdym razem, gdy wracam z Podlasia, moja rodzina upiera się, że na chwilę wraca mi też tamtejszy akcent. Nie zauważam tego, ale i nie wykluczam, że tak jest.  :) W sumie, to nawet miłe.



Krótko po tym, jak stamtąd wyjechałam (dawno, dawno temu :)), miałam jednak z tym spory problem. Nie z akcentem, bo tego dało się szybko pozbyć, ale z pewnymi słowami. Ze zdumieniem odkryłam, że nie wszystkie funkcjonują w normalnym "świecie", i są kompletnie niezrozumiałe dla ludzi "spoza". Z czasem udało mi się wyeliminować je z mojego słownika, wkładam je jedynie w usta niektórych bohaterów moich książek. Gwarą podlaską mówią mieszkańcy Bujan w "Bluszczu prowincjonalnym", Szczepan i Wądołowa z "Sekretu zegarmistrza", a nawet kucharka Kazia z "Kołysanki dla Rosalie". Bo to, że ja nie mówię gwarą, nie oznacza, że nie potrafię tego robić. ;)
Czy wiecie na przykład, że na Podlasiu prawie nie funkcjonuje słowo "pracować"? Oczywiście nie dlatego, że tam się nie pracuje. Wprost przeciwnie, prawdopodobnie pracuje się więcej, ponieważ na to słowo Podlasianie mają tylko trochę mniej określeń, niż Eskimosi na śnieg. Najczęściej zamiast pracować, na ogół się "robi", jednak dotyczy to raczej ciężkiej pracy fizycznej. Robi się np. na budowie, w polu. Bo w sklepie się już "stoi", w biurze "siedzi", w szkole  "uczy" (o nauczycielu), itd.
Niektórych dziwi też specyficzne użycie na Podlasiu takich słów jak "bez" i "przez". Używa się ich dokładnie na odwrót i mówi się np. "Idę bez most przez czapki". 

Mimo że nadal umiem mówić po podlasku, ;) na co dzień jednak tego nie robię. Nie używam słów zrozumiałych (jak się już niejednokrotnie przekonałam) tylko na Podlasiu, żeby nie wprowadzać siebie i innych w zakłopotanie. Dawno temu nauczyłam się odróżniać te, które należą tylko do tamtego świata. Jednak całkiem niedawno przekonałam się, że jedno takie nieodróżnialne jeszcze mi się zostało. :)

Takim słowem jest właśnie kociubka. Ze zdumieniem odkryłam, że ono również jest tylko tamtejsze i kompletnie niezrozumiałe dla innych. Wpisanie go w grafikę google tylko to potwierdziło. Ani jednego obrazu który przedstawiałby "moją" kociubkę. 

To jeszcze nie wszystko!

Wpisanie w grafikę ogólnopolskiego odpowiednika słowa również nie pokazało ilustrującego go zdjęcia. Zamiast tego wiele innych. W większości niecenzuralnych. A kociubka jest jak najbardziej cenzuralna, mimo że podobno kojarzy się z "kuciapką", która też jest średnio cenzuralna, ale za to przynajmniej ludowa i pięknie archaiczna. :P  Dlatego postanowiłam, że będę trzymać się mojej kociubki, która jest sto razy lepsza, niż... laska. Już teraz się jej uchwycę, zanim się zestarzeję i odmówią mi posłuszeństwa moje nogi. :) Bo właśnie do tego służy kociubka - do podpierania się, ludziom, którzy mają problemy z poruszaniem się. Tak, jak na przykład. ta:


Nie jest może typowa, bo cała szklana, ale zaręczam, że jak najbardziej autentyczna i działająca. I wbrew pozorom bardzo trwała - niejedno w "życiu" przeszła (również przy moich próbach sfotografowania - szkło jest mało fotogeniczne), do niejednej osoby należało, i ma tylko odrobinę wyszczerbiony koniec. Nadal jest sprawną kociubką i pewnie jeszcze komuś posłuży. Może najpierw jako powieściowy zapalnik?
Po zastanowieniu zdecydowałam kategorycznie, że w drugiej części "Sekretu zegarmistrza" zielarka Wądołowa nie będzie  już podpierać się kijem, ale kociubką. 
Bo przecież nie laską, prawda? ;)

Autor fot. - ja :) 


8 komentarzy:

  1. Laska oczywiście!Mój dziadek zawsze mówił-Jola podaj mi kociubkę i pójdziemy do lasu na grzyby!

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, a ja zawsze myślałam, że kociuba to jest "łopata" do wyjmowania chlebów z pieca. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kociubka..owoc tarniny...a Was powinno sie lać tą łopatą do zrozumienia. Pewnie blogerka chce do reklamy ,a nie daj mi...do telewizji śniadaniowej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka bloga w telewizji śniadaniowej już była i więcej nie chce. A kociubka na Podlasiu i tym samym w jej powieściach to zawsze laska. Nie owoc tarniny, nie łopata, ale laska. Taka do podpierania się, albo do nauki czytania ze zrozumieniem. ;) Uśmiechu życzę. :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń