Czytając "Mimo wszystko Wiktoria" razem z Michaliną, Zuzanną i Gabrielą odwiedzisz niezwykłe, realnie istniejące miejsca.
(Wszystkie cytaty pochodzą oczywiście z książki.)
Grand Canyon du Verdon, Kanion Verdon
„…
To jak miałam obejrzeć Grand Canyon du Verdon, co? – oburzyła się Zuzanna. –
Najlepiej jak każdy statystyczny turysta, prawda? Przejechać przez pół
Prowansji, wysiąść z samochodu na pierwszej lepszej zatoczce widokowej,
przechylić się przez barierkę, wykrzyknąć ”łaaał!”, po czym wsiąść do samochodu
i wrócić na lazurową plażę kontynuować obsmażanie boczków na złoty kolorek?”
"– A pamiętasz jak w Antibes tańczyłaś w znikającej fontannie? Albo jak z Gabryśką na moście w Awinionie śpiewałyście „Sur le pont d'Avignon”?
-Jasne że pamiętam – parsknęła. - Zarobiłyśmy wtedy na duże naleśniki. Ale czemu akurat o to pytasz?
-Bo dziś zrobimy coś równie ekscentrycznego. Zgadzasz się? Czy może zramolałaś od tamtego czasu i nie stać cię na odrobinę szaleństwa?

Grimaud, dom i sklepik Wiktorii i Jeana

„To z tych sklepów tak pachnie, czy skąd? – zainteresowała się Gabriela.
-
Z jakich sklepów? – Zuzanna rozejrzała się ciekawie i rozpromieniła się cała,
gdy w tym momencie z jednego z intensywnie pachnących sklepików wybiegła
szczupła kobieta w kwiecistej sukience. – Wiktoria!”
Grasse, Fabryka Perfum
- Zgadza się – przytaknęła Michalina. – Niedaleko jest Grasse i fabryka perfum, gdzie miał terminować Jean-Baptiste Grenouille.
-
To miejsce jest jakby stworzone do komponowania perfum, całe powietrze jest
przesycona takim zapachem… – Zuzanna z błogim wyrazem twarzy pociągnęła nosem.”
Port Grimaud

„- Ja tu zostaję – powiedziała Gabriela, która wreszcie wygramoliła się z samochodu i rozejrzała wokół. – Toż to raj na ziemi.
- A podobno
Port Grimaud jeszcze bardziej zachwyca – powiedziała Zuzanna. – Czytałam, że to
taka mała Wenecja.”
Muzeum Salvadora Dali w Figueres k. Barcelony
„… - Bzdury pleciesz – prychnęła Zuzanna. – A ci wszyscy wielcy artyści, których podziwiasz? A twój ukochany Salvador Dali? Gala była jego największą muzą, i wiesz dobrze, że wcale nie chodziło mu o jej cielesność, a tym bardziej o jego własną męskość.
-
Tak? – Gabriela oparła na stole oba łokcie. - To dlaczego jego muzeum w
Figueres ma cały dach usiany gigantycznymi jajami?
-
No jak to? Przecież dobrze wiesz, że dla surrealistów jajko i chleb były
symbolem początku życia, często stosowanym a twórczości…
- Chleb? Dlaczego więc stojący między tymi jajami
złoci rycerze nad głowami trzymają długaśne złote bagietki?
-
Naprawdę? – zainteresował się Filip. – Jest takie muzeum?
- Pod
Barceloną, byłyśmy tam z Zuzanną i Michaliną. Ten człowiek miał obsesję na
punkcie jajek…”
"-Bo taki jest typowy męski
punkt widzenia i sposób postrzegania kobiet? Nie zaprzeczy pan chyba?
-Nie zaprzeczę, ale takie postrzeganie kobiecości jest również domeną tych nieprawdziwych, w pewien sposób sztucznych kobiet.-Nie rozumiem… - Gabriela zmarszczyła czoło, spoglądając nieufnie na Filipa. –Czy to aby nie mizoginizm?
-Ależ skądże! Uważam po prostu, że sztuczne kobiety to takie, którym się wydaje,że istotą kobiecości jest tylko ich powierzchowność. Eksponują seksualne walory swojego ciała, zapominając o wnętrzu. Są jak lalki. I chcą, żeby tak je widzieli mężczyźni."
-Nie zaprzeczę, ale takie postrzeganie kobiecości jest również domeną tych nieprawdziwych, w pewien sposób sztucznych kobiet.-Nie rozumiem… - Gabriela zmarszczyła czoło, spoglądając nieufnie na Filipa. –Czy to aby nie mizoginizm?
-Ależ skądże! Uważam po prostu, że sztuczne kobiety to takie, którym się wydaje,że istotą kobiecości jest tylko ich powierzchowność. Eksponują seksualne walory swojego ciała, zapominając o wnętrzu. Są jak lalki. I chcą, żeby tak je widzieli mężczyźni."
(...)
"-Mężczyzna ma tych szufladek zaledwie kilka, w jednej jest dom i rodzina, w drugiej praca, w trzeciej hobby i czas wolny...
"-Mężczyzna ma tych szufladek zaledwie kilka, w jednej jest dom i rodzina, w drugiej praca, w trzeciej hobby i czas wolny...
-A w
czwartej pilot od telewizora! – Nie wytrzymała Gabriela. – I piwo."
Karidi Beach, Grecja, Chalkidiki, Sithonia

-
To nic – powiedziała i pobiegła w stronę skalnego cypelka znajdującego się w
lewej części plaży. Giorgos podniósł porzucone na piasku pantofelki i udał się za nią.
Wystające z morza skały przypominały wielkie zwały sadła gigantycznych grubasów. Gładkie i ciepłe kryły mnóstwo zakamarków, w których łatwo można był się skryć. Gabriela wdzięcznie wbiegła na sam szczyt skał, po czym zniknęła po ich drugiej stronie.
Wystające z morza skały przypominały wielkie zwały sadła gigantycznych grubasów. Gładkie i ciepłe kryły mnóstwo zakamarków, w których łatwo można był się skryć. Gabriela wdzięcznie wbiegła na sam szczyt skał, po czym zniknęła po ich drugiej stronie.
-
Uważaj! – w głosie młodego Greka zabrzmiał
niepokój. Gdy ją dogonił, uspokoił się. Gabriela siedziała na dużym,
płaskim kamieniu, twarzą do morza, podpierając kolanami brodę. Patrzyła na
słońce, które właśnie chowało się za linią wody.”
Dom Wychudzonego Piszczela, architekt Antonio Gaudi, Hiszpania, Barcelona
-
Gaudi i McDonald? – zdziwiła się Edyta. – Jak to?
-
Przez Zuzkę. Jak byłyśmy z Miśką na tych naszych wakacjach we Francji, to Zuza
uparła się, żeby skoczyć do Barcelony i zobaczyć na żywo architekturę swojego
ukochanego Gaudiego. (…)
-
Ale przecież Gaudi to się bardziej z Sagrada Familia kojarzy. – Edyta
zastanowiła się głośno. - A nie z
McDonaldem.
-
No niestety, ja też tak miałam, dopóki nie stanęłam pod tym piszczelowym domem
– westchnęła dramatycznie Gabriela, rzucając porozumiewawcze spojrzenie
Michalinie, która z miną pełną zrozumienia gorliwie przytakiwała każdemu jej
słowu. - Dotarłyśmy tam po południu, a
Zuzka stanęła jak wryta, rozdziawiła usta i tak stała. Stałaby pewnie do
wieczora, ale przypomniałyśmy jej, że Sagrada czynna jest pewnie tylko do dziewiętnastej i obiecałyśmy wrócić pod ten dom po zmroku, bo w przewodniku było napisane,
że ponoć oświetlają go wtedy cudowne iluminacje. (…) Ponieważ to był ostatni tego dnia punkt naszej wycieczki, Zuza tam wsiąkła na amen. Po drugiej
stronie ulicy, dokładnie naprzeciwko, był McDonald. Stanęła więc jak słup pod
tym McDonaldem i zaczęła robić miliony zdjęć, jakby jedno nie wystarczyło...”
Księstwo Monako
„-
Oj tam, jak Michalina uparła się na wycieczkę śladami Grace Kelly to nikt się
jej nie czepiał, że przez cały dzień musiałyśmy dygać na piechotę po Monako, i
że za parking zapłaciłyśmy tyle, co u nas niemal za roczne garażowanie
samochodu.
-
Ale za to jak tam pięknie było, tak czysto i schludnie! – na twarzy Michaliny
odmalował się zachwyt.
-
Fakt. Jakby tam człowiekowi gałka lodów spadła na chodnik, mógł ją z czystym
sumieniem i bez wszelkich obaw zlizać – potwierdziła Gabriela.”
"- Bzdury opowiadasz. Tak naprawdę to kobieta jest filarem rodziny.
-
Według twojej ulubionej księżnej Grace Kelly, o ile dobrze pamiętam, tak? –
Gabriela popatrzyła na Michalinę ironicznie.
-
Dobrze pamiętasz. Powinnaś też w takim razie pamiętać, że Grace uważała,
że kobieta zbytnio wyemancypowana traci
swoją zmysłowość i tajemniczość, więc lepiej uważaj z tą swoją emancypacją, bo
nam schłopiejesz! Przecież to nic złego pozwolić mężczyźnie być mężczyzną, a
kobiecie kobietą?
-
Nie pamiętasz gender? Przecież te tak zwane role kobiece i męskie zostały im
narzucone przez normy i tradycję. (…)
-
Nie masz racji. Wszystko w związku jest kwestią umowy między obiema stronami.
(…) Grace Kelly postanowiła, że dla Rainiera zrezygnuje z kariery aktorskiej i
zostanie matką jego dzieci. On w zamian dał jej tytuł księżnej Monako.
-
Tak? W takim razie przypomnij sobie, jaki był napis na jej nagrobku?
-
A co to ma do rzeczy?
- Wiele! – Gabriela uniosła palec w geście
triumfu. – Napisane jest „Grafia Patricia, żona księcia”. Ot i co dostała ta
twoja księżna, za swoje poświęcenie dla mężczyzny.”
Rozmarzyłam się przeglądając tego posta.. ech... pzdr Asia
OdpowiedzUsuń