poniedziałek, 3 listopada 2014

Ilustrowany fragment "Kołysanki dla Rosalie".


Dzień zaduszny i stary cmentarz położony niemal w centrum Barczewa,
 miasteczka znanego niektórym pod powieściową nazwą Wartembork. 
To miejsce nie pojawiło się co prawda w "Tajemnicach Luizy Bein", jednak znalazło się w kontynuacji powieści. 

Wyjątkowo, ze względu na niedawne święta,
maleńki fragment "Kołysanki dla Rosalie", w dodatku ilustrowany. :)


"Przeszli przez okazałą, cmentarną bramę z czerwonej cegły. Wiekowa furtka, która powinna rzewnie zaskrzypieć, zamknęła się za nimi cicho. Nekropolia znajdowała się w centrum Wartemborka. Mogło się wydawać, że ze względu na swój charakter stanowi granicę między starą, a nową częścią miasteczka, jednak było wręcz przeciwnie. Mieszkańcy skracali sobie tędy drogę, z przyzwyczajenia i rutyny czasem zapominając, że nie przechodzą przez zwykły miejski zieleniec. Dlatego czasem zdarzało się tu słyszeć nieprzystający do okoliczności i miejsca gwar.


Dziś tylko od czasu do czasu ciszę mąciły odgłosy zza muru. (...)


Ruszyli pod górę kamienistą aleją. Płytki, zwieńczony koronami drzew wąwóz. Wolno wspinali się w stronę wysokiego, drewnianego krzyża widocznego w oddali. Klara miała wrażenie, że mijana furta, zamiast wejścia do zabytkowego cmentarza, pełniła funkcję całkiem odwrotną. Była bramą do miasta. Wyprowadzającą z miejsca, gdzie przestrzeń, kolory, a nawet powietrze wydawało się tak odmienne od tego za murami. 


 Panował tu specyficzny mikroklimat, atmosfera nieco podobna do tej w wiekowych, półdzikich parkach, gdzie natura rządzi się własnymi prawami, zapomniawszy, jak to jest być zadbaną przez człowieka. Klara uważała, że taka niedbałość działa często na korzyść przyrody i w tym wypadku tak właśnie było. Piękne wysokie drzewa, soczysta zieleń trawy i polne kwiaty dodawały temu miejscu uroku. Przez to stawało się magiczne.



Niestety, dużo mniej skorzystały na tym nagrobki, krzyże z inskrypcjami i kapliczki grobowe, a właściwie to, co z nich zostało. W przeciwieństwie do roślinności, większość doświadczyła ingerencji człowieka, niestety w sensie negatywnym. Czas też dołożył swoje. Piękne niegdyś, kute ogrodzenia przy niektórych grobowcach były w opłakanym stanie. Mimo to, nazwiska zmarłych w wielu miejscach wciąż jeszcze dały się odczytać. Zarówno te na powyginanych tabliczkach wciąż tkwiących na prostych, drewnianych krzyżach, jak i na zmurszałych płytach nagrobnych. Głównie germańskie. (...) 




Większość grobów była zapomniana. Tylko na niektórych ktoś położył plastikowe wiązanki i ustawił znicze, resztę przykrył mech i jesienne liście.



Zmarłych nie grzebano tu od blisko siedemdziesięciu lat, i już tylko nieliczni pamiętali o tych, których szczątki spoczywały tutaj, a nie na cmentarzu komunalnym za miastem. Właśnie przez tę zmianę lokalizacji tuż po wojnie, cmentarz na Świętej Górze popadł w ruinę, choć chyba na przekór wszystkiemu, a przede wszystkim wbrew upływającemu czasowi był nieporównanie piękniejszy od tego nowego. Na swój sposób."



Przy okazji przypominam, że premiera "Kołysanki dla Rosalie" już w kwietniu.

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym wpisie są mojego autorstwa. 
Jeśli ktoś chciałby je wykorzystać, może to zrobić, o ile poda źródło, czyli adres tego bloga.


1 komentarz:

  1. Stare cmentarze mają swój niepowtarzalny klimat. Gdy się tam udaję to tak jakbym wybrała się na spacer w przeszłość. Przecież Ci wszyscy ludzie kiedyś żyli, chodzili po tej samej ziemi i przeżywali swoje codziennie radości i smutki. A nawiązując do "Kołysanki..." to właśnie w środę przyniosłam ją z biblioteki i niebawem podzielę się wrażeniami. Pozdrawiam cieplutko 😃

    OdpowiedzUsuń