źródło: pinterest.com |
Pora na ostatni odcinek opowieści o powieści - tych, którzy dopiero trafili na mój blog i
ten wpis, zachęcam do przeczytania dwóch poprzednich tu (klik) i tu (klik).
Czas opowiedzieć o pojawiającym się w niej ostatnim już, starym domu, a właściwie
przedwojennej warszawskiej kamienicy. Znów jak najbardziej realnej, istniejącej naprawdę.
Mieszkanie na ostatnim piętrze kamienicy przy ulicy Rudawskiej, z którego wyprowadziłam się całe wieki temu, na tyle mocno wpłynęło na różne aspekty mojego późniejszego życia, że postanowiłam w końcu do niego wrócić i wykorzystać jako tło odpowiedniej dla niego powieści. A właściwie jako część tła dzielonego z
domem na moim rodzinnym Podlasiu i tym we Francji należącym do Dziadka Bruna (o
tym również w dwóch wcześniejszych postach).
We
francuskim domu zmieniłam bardzo niewiele, bo przeniosłam tylko w inne miejsce
łazienkę i dodałam parę niezbędnych elementów w najbardziej tajemniczym pokoju.
Podlaski dom od początku do końca zbudowałam w mojej wyobraźni, umieszczając go jedynie w istniejącym realnie miasteczku. Natomiast mieszkanie przy Rudawskiej dla potrzeb fabuły tylko na nowo umeblowałam. Nienaruszone zostawiłam najbardziej charakterystyczne i najpiękniejsze elementy jego wystroju, czyli stare piece działające obecnie na prąd, ogromną wannę na lwich łapach, delikatną pajęczynę spękań na łazienkowych kafelkach – pamiątkę po pożarze w czasie wojny, oraz (uwaga!) ponad stuletni wspaniały fortepian, który pewnie stoi tam do dziś (a wiele bym dała, by móc się o tym przekonać), ponieważ nie można go było stamtąd wynieść przez zbyt wąskie drzwi wejściowe. Podobno został wniesiony do mieszkania jeszcze przed wojną, czyli zanim podzielono je na dwa mniejsze lokale odcinając fortepianowi dostęp do szerszych drzwi, i tym samym jedynej drogi ewakuacji. ;)
Podlaski dom od początku do końca zbudowałam w mojej wyobraźni, umieszczając go jedynie w istniejącym realnie miasteczku. Natomiast mieszkanie przy Rudawskiej dla potrzeb fabuły tylko na nowo umeblowałam. Nienaruszone zostawiłam najbardziej charakterystyczne i najpiękniejsze elementy jego wystroju, czyli stare piece działające obecnie na prąd, ogromną wannę na lwich łapach, delikatną pajęczynę spękań na łazienkowych kafelkach – pamiątkę po pożarze w czasie wojny, oraz (uwaga!) ponad stuletni wspaniały fortepian, który pewnie stoi tam do dziś (a wiele bym dała, by móc się o tym przekonać), ponieważ nie można go było stamtąd wynieść przez zbyt wąskie drzwi wejściowe. Podobno został wniesiony do mieszkania jeszcze przed wojną, czyli zanim podzielono je na dwa mniejsze lokale odcinając fortepianowi dostęp do szerszych drzwi, i tym samym jedynej drogi ewakuacji. ;)
W
powieściowym mieszkaniu przy Rudawskiej mieszka Laura, główna bohaterka „Jedwabnych
rękawiczek”. Mieszkanie, choć nie dzieje się w nim wiele, jest miejscem istotnym dla całej reszty zdarzeń, tak samo ważnym jak pozostałe domy. To tutaj Laura
znajduje niepozorny amarantowy koralik ze strzępkiem srebrnej nici, który
intuicyjnie chowa do kieszeni, i z którym już się nie rozstaje. Po to, żeby w
końcu zrozumieć, że to od niego wszystko się zaczęło, i tylko on może sprawić,
by się wreszcie skończyło.
...
Pewnie niektórzy zadają sobie teraz pytanie: A co z lalką? Przecież od początku była mowa o lalce, tej, którą trzyma na rękach śliczna dziewczynka ze zdjęcia (klik).
Niestety z lalką jest taki problem, że nie mogę o niej powiedzieć nic ponad to, że jest. W powieści, w każdym z opisanych domów, i że jest ważna. Tak samo, jak amarantowy koralik i stara szafa, za którą miała być Narnia.
A po wyjaśnienie tych wszystkich zagadek zapraszam oczywiście do lektury "Jedwabnych rękawiczek". :)
A po wyjaśnienie tych wszystkich zagadek zapraszam oczywiście do lektury "Jedwabnych rękawiczek". :)
Jestem zaciekawiona,aż mnie uszy pieką!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tej fascynującej opowieści ; wszystkie teksty przez Panią udostępniane utwierdziły mnie w przekonaniu , że ta książka jest właśnie dla mnie napisana ♥Z Dzielnicą Ochota w Warszawie związana jestem od 6-go roku życia, przedeptałam tam wiele ścieżek i często do tych miejsc powracam w swoich wspomnieniach. Pozdrawiam autorkę Renatę Kosin
OdpowiedzUsuń