piątek, 15 kwietnia 2016

Zdarzyło się jutro


Wydaje mi się, że był chyba kiedyś serial o takim tytule… Tak czy owak, tytuł idealnie oddaje to, o czym chcę napisać.




Zanim jednak przejdę do meritum – anegdota, która jeszcze lepiej obrazuje to, o czym chcę napisać. Kiedy mój niespełna pięcioletni siostrzeniec usłyszał, że święta się kończą i jutro musi iść do przedszkola odparł bez namysłu: „Jutro nie mogę, bo jutro boli mnie brzuch.” J

Gdy piszę, też czasem tak właśnie się czuję. Lekko zagubiona w czasie, bo brzuch przy tym na ogół nie boli, za to często głowa. J
Bo pisarz pisząc niekiedy musi wyprzedzać swój czas. I nie dotyczy to wcale powieści fantastycznych, tych o hipotetycznej przyszłości.
Na ogół dobrze jest ustalić ramy czasowe, w których rozgrywa się powieść, zwłaszcza obyczajowa, gdy chce się osiągnąć wrażenie prawdopodobieństwa. Jeśli historia zaczyna się tu i teraz, a potem się toczy - tydzień, miesiąc, rok i dłużej, siłą rzeczy w pewnym momencie opisuje się przyszłość. Z własnej perspektywy oczywiście.J Natomiast czytelnik i tak potem często czyta o tym, jak o czymś dawno minionym, gdy doliczy się czas, w którym gotowa książka do niego trafi. Czasem nawet rok po ukończeniu powieści, bo tyle potrafi trwać proces wydawniczy.

żródło: Gazeta Wyborcza
W tej chwili opisuję realne zdarzenie, które będzie miało miejsce dopiero w sierpniu i sama jestem ciekawa, na ile uda mi się nie rozminąć z prawdą. A sprawdzę to dopiero za kilka miesięcy, gdy pojadę na prawdziwe święto Sabantuj w Kruszynianach.



Czasem się też zdarza, że pisarzowi udaje opisać, coś, co potem naprawdę się wydarza, i nie są to wcale rzadkie przypadki. Moje opisywałam kiedyś tu: Kilka przypadków niezwykłych. Z kolei jedna z moich zaprzyjaźnionych pisarek - Agnieszka Gil ma dar odwrotny - rzeczy o których pisze, niebawem znikają. :)

Niekiedy też "ożywają" wymyśleni od początku do końca bohaterowie. Pewna czytelniczka napisała mi, że znalazła na facebooku profil Alexandra Beina, bohatera "Tajemnic Luizy Bein" (klik). Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo taka zbierzność nazwisk jest możliwa, gdyby nie to, że na profilu  tego mężczyzny znalazło się jego zdjęcie w pociągu pędzącym przez jakąś górską przełęcz, a każdy, kto jest już po lekturze Tajemnic... wie, że "mój"Alex Bein jest fanatycznym wielbicielem kolei i przejażdżek Expresem Bernina pędzącym między szczytami Alp.

Sprawdziłam z ciekawości innych stworzonych przeze mnie bohaterów. Na facebooku jest Klara Figiel z "Tajemnic Luizy Bein" i "Lena Gajko" z Sekretu zegarmistrza (nie miałam wcześniej o tym pojęcia!). Emilie de Fleury też jest, ale to sprawdziłam w imieniu Kseni w trakcie pisania Sekretu. Jest tam o tym wzmianka. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz