Złośliwi mówią, że Podlasie to takie miejsce, gdzie zawracają wrony. ;)
Znalazłam dowód, że to bzdura. ;) Popatrzcie tylko sami:
Owszem, jest ich tu prawdziwe zatrzęsienie, co widać na filmiku. Więcej, niż gdziekolwiek indziej. W parku w centrum miasteczka codziennie od rana do wieczora panuje taki rwetes, że nie słychać przejeżdżających niedaleko samochodów. Więc jak widać przylatują, całymi chmarami, ale wcale nie zawracają, tylko zostają zauroczone tym miejscem. To jest jedyne logiczne wytłumaczenie tego przedziwnego parkowego zamieszania. ;)
To tyle w kwestii mojego pobytu na Podlasiu, bo wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Pora wracać do domu, gdzie jak wiadomo, jest najlepiej. Wracam więc z całkiem sporym, powstałym tutaj, jeszcze ciepłym kawałkiem mojej nowej powieści.
Wczoraj wieczorem był pożegnalny spacer po miasteczku, w którym się wychowałam. Pierwszy raz odwiedziłam fragment, który w "moich" czasach
Emotikon wink
jeszcze nie istniał! A teraz są tam ładne uliczki, domy (wcale już nie takie nowe :)) i nawet niewielki zielony skwerek. Wracając obejrzałam sobie też z sentymentem moją dawną szkołę, która nieprawdopodobnie się rozrosła - jest chyba trzy razy większa. Na szczęście "mój" kawałek wygląda wciąż tak samo. Nostalgicznie pożałowałam nawet, że nie mogę wejść do sprawdzić, ile tam zostało z mojej dawnej szkoły. Pewnie tyle, ile z miasteczka.
Emotikon smile
Niby to samo, ale już nie takie samo. :)
Jak ja tęsknię za Podlasiem Mogłabym z tymi wronami się zabrać,a potem wrócić.Tyle tylko,że gabaryty nie te.
OdpowiedzUsuńPodlasie nigdzie się nie wybiera i kiedyś z pewnością się to uda, z, czy bez pomocy wron. :) Tymczasem zachęcam do podróży literackich. ;)
Usuń