sobota, 9 kwietnia 2016

A oprócz tego, że piszę...

Zajmuję się całkiem sporym zwierzyńcem, a właściwie próbuję jako tako nad nim zapanować. ;)



Już zapomniałam, jak bardzo niezależne i "charakterne" potrafią być koty. ;) Niestety nie mam w domu żadnego przez felinofobię (nie moją!), a kto czytał już "Tajemnice Luizy Bein" albo "Kołysankę dla Rosalie" wie, jak nieobliczalna w skutkach potrafi być ta przypadłość. ;) Bo choć trudno w to  uwierzyć, naprawdę istnieją osoby, które panicznie obawiają się kotów, tak jak mój powieściowy Alex Bein.
Nieobliczalne bywają też same koty, i nie tylko one, o czym nieustannie się przekonuję w ostatnich dniach. :)
Niestety, to małe białe na zdjęciu w lewym dolnym roku tylko z wyglądu jest psem. W środku jest chyba bardziej koci od niejednego kota, mam oczywiście na myśli charakter. Stąd nieustanne starcia nie tyle o terytorium, co moją uwagę. Żadne nie chce ustąpić nawet na krok, a kto na tym najbardziej cierpi? 
Oczywiście ja, i moja nowa powieść. ;)
Może dlatego tak szybko nadeszło zmęczenie materiału. Na szczęście nie dotyczy to głowy, ale palców, nadgarstków, karku i trochę nóg od biegania po schodach w tę i z powrotem, gdy trzeba rozdzielać ścierające się ze sobą kocie charaktery.
Pomaga trochę spacer, ale też nie pomaga ostatni brak słońca. 
Jednak niezależnie od wszystkiego nie zamierzam przestawać i wbrew wszystkiemu zamierzam dalej pisać. O efektach - wkrótce. :). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz