czwartek, 12 maja 2016

Podlasko-francuski hrabia i jego niezwykły, bardziej polski niż francuski gość


Francuski hrabia mieszkający na Podlasiu to spore zaskoczenie, prawda? Również dla mnie, ponieważ o jego istnieniu dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy zbierałam materiały do "Sekretu zegarmistrza", czyli stosunkowo niedawno.  

Okazał się ogromnie fascynującą postacią nie tylko dlatego, że pasjonował się etnografią i archeologią i  zgromadził wiele cennych pamiątek, ale też przez pewien fakt, który wykorzystałam w powieści i dlatego nie mogę za wiele o nim opowiedzieć. Jedynie to, że Ludwik i jego małżonka, hrabina Joanna z Potockich byli ostatnimi właścicielami czegoś bardzo cennego, co znane jest większości z nas ze szkolnych podręczników, i co im skradziono  tak skutecznie (przepadło podczas podróży na wystawę w Paryżu), że nie zostało odnalezione do dziś. Każdego, kto chciałby wiedzieć więcej zapraszam do lektury "Sekretu zegarmistrza".

Tam też znajdziecie więcej faktów, na jego temat, ponieważ z wiadomych powodów tylko niektórymi mogę podzielić się na blogu.  Przede wszystkim tym, które pojawia się w tytule.

Wspomniany w nim gość, to Maria Skłodowska, a właściwie szesnastoletnia wówczas Mania, bo tyle lat miała nasza noblistka, gdy odwiedziła dwór hrabiego Ludwika de Fleury i jego drugiej żony - Jadwigi z Moniuszków w Kępie Giełczyńskiej na Podlasiu, u zbiegu Biebrzy i Narwi, zaledwie kilkanaście kilometrów od miejsca, gdzie się wychowałam. 
Spędziła tam wakacje w towarzystwie swojej siostry Heli, która po latach w swoich wspomnieniach opisała je tak:

Było to lato r. 1883, cudowne lato, które spędziłyśmy obie z Mania u dawnej uczennicy naszej matki. (...) Śliczna była ta Kępa[4]. Leżała wśród bezbrzeżnych łąk, między Narwią i Biebrzą, w dawnej guberni, odgrodzona rzeką od łomżyńskiej, otoczona wielkimi lasami. Stary, obszerny dwór stał na tle lip i dębów w ogrodzie pełnym kwiatów. Nigdy nie widziałam tyle razem, tak różnorodnych i tak pięknie dobranych kształtem i barwą. O kilkaset metrów od ogrodu płynęła, a raczej wiła się wśród lak, małych wzgórz i krzewów – Biebrza. Za nią duży sad nęcił bogactwem warzyw i owoców. Sad ten był terenem naszych stałych walk z wróblami o najdojrzalsze czereśnie. Jakże skwapliwie i z jaką radością przyjęłyśmy zaproszenie pani de Fleury! (...) Na Kępie oczekiwano nas niecierpliwie. Pokoik przygotowany troskliwą ręką pani Rogowskiej, mieścił się na pierwszym piętrze dworu; miał dużą werandę tak obrośnięta dzikim winem, ze właściwie mogła służyć za drugi pokój. Było czyściutko, jasno, pełno kwiatów. Poczułyśmy się od razu jak u siebie, a kiedy na nakrytym wzorzystą serweta stole zjawiła się kawa z doskonałą śmietanką, bułki, różnorodne słodkie sucharki, masło, miód i konfitury – ogarnęła nas radość granicząca z rozrzewnieniem – ucałowaliśmy się serdecznie i byłyśmy prawdziwie szczękliwe.

Na dole mieściło się obszerne mieszkanie państwa de Fleury. Ona młoda, wesoła, gościnna i bardzo muzykalna, on –  siedemdziesięcioletni, przemiły, wykwintny Francuz, bardzo wykształcony i oczytany. Do Polski przyjechał będąc jeszcze młodym chłopcem, jako nauczyciel syna hrabiów Potockich.
Nie wiem, jakie postępy w nauce zrobił młody uczeń, wiem tylko, że w krótkim czasie nauczyciel przedzierzgnął się w męża panny Potockiej, ciotki swego ucznia, panny już "pono półwiecznej, która przyniosła mu w posagu ogromny majątek, właśnie cudną, ukochaną Kępę, sama zaś w krótkim czasie przeniosła się do wieczności. Wtedy "niepocieszony wdowiec" ożenił się z młodziutką i uroczą, szesnastoletnią wychowanką swojej śp. żony, panną Jadwigą Moniuszko, naszą obecną gospodynią. (...) Państwo de Fleury I z iście polską gościnnością urządzili nam wspaniałe przyjęcie (naturalnie z góry przygotowane) i znowu przetańczyliśmy cała noc.
Robiliśmy kilkakrotnie wycieczki do okolicznych sąsiedzkich dworów, wszędzie przyjmowani serdecznie i radośnie. I w tym nastroju mijało lato.
  
Więcej przeczytacie na stronie historialomzy.pl (klik)
Stamtąd pochodzą też załączona fotografia Marii i rycina przedstawiająca dwór hrabiostwa de Fleury

3 komentarze:

  1. Jak Pani wyszukuje te historie? Fascynujace!to musi być niezwykle intrygujące takie łączenie realnych faktów i postaci z fikcja literacka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam i pytam. :) Najpierw przeszukuję biblioteki i antykwariaty, a kiedy już się "naczytam", wtedy ruszam w drogę, żeby wszystko zobaczyć na własne oczy, porozmawiać z ludźmi o tym, czego nie dowiem się z książek i Internetu.

      Usuń
  2. Jak Pani wyszukuje te historie? Fascynujace!to musi być niezwykle intrygujące takie łączenie realnych faktów i postaci z fikcja literacka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń