środa, 8 czerwca 2016

Dlaczego tak lubię czerwiec?

Bo lubię, i to bardzo. :) Może dlatego, że właśnie w czerwcu przyszłam na świat? Albo dlatego, że wtedy tak miło się czeka na wszystko co wyrasta, dojrzewa i za chwilę będzie ogromnie smaczne. Truskawki, czereśnie, poziomki, jagody; sałatę, rzodkiewki, szczypiorek i całą resztę. Czeka się też na wakacje, bo wtedy jest więcej czasu na rzeczy, które się chce, a nie musi. Na przykład jest czas na czytanie bez ograniczeń, w dowolnym czasie, nie tylko przed snem, kilkadziesiąt wyrwanych z  późnego wieczoru minut, zanim oczy same zamkną się ze zmęczenia.

Może ze względu na to wszystko większość moich książek zaczyna się w czerwcu, tuż przed, albo na samym początku wakacji. A najbardziej czerwcowy i wakacyjny jest "Sekret zegarmistrza", w którym Lena pije kompot z czereśni i z utęsknieniem czeka na pierwsze papierówki, a Honorata robi konfiturę fiołkową z ostatnich fiołków kwitnących przy werandzie. Czerwcowa jest też jego druga część, która rozpoczyna się puszczaniem wianków w nurt Biebrzy w Noc Świętojańską. 

Dlatego zawsze pytana przez czytelników, którą z moich książek polecam na wakacje, zawsze w pierwszej kolejności wymieniam "Sekret zegarmistrza", dzięki któremu zwiedzicie z jego bohaterami nie tylko cudowne, swojskie Podlasie, ale i pachnącą lawendą i fiołkami Prowansję.

2 komentarze: