Jeśli ktoś przeczytał "Sekret zegarmistrza", wie, jak ważną rolę odgrywa w powieści konfitura z fiołków. Nie mogę oczywiście zdradzić jaką.;) Mogłabym za to spróbować opisać jej smak, jednak niewiele znajduję przymiotników, by go właściwie określić.
To samo dotyczy lodów fiołkowych, których można skosztować w Prowansji. Fioletowe i słodkie - te określenia będą chyba najwłaściwsze.
Dużo więcej umiałabym powiedzieć o naszych rodzimych kwiatkach, których używam w mojej kuchni chętnie i często. Tak jak moje powieściowe bohaterki: Stefania i Honorata. Tych jednak możecie łatwo skosztować sami. Nietrudno przecież znaleźć kwiaty róży, szałwi, szczypioru (uwielbiam!), nagietka, aksamitki i moje ulubione nasturcje - niestety, jeśli o nie chodzi wybór jest bywa trudny - wyjeść wszystkie, czy pozwolić, by zawiązały się owoce na kapary. Podobny dylemat mam z cukinią, która ma tak samo pyszne kwiatki, jak i to, co z nich dojrzewa.
Niedawno w księgarni wypatrzyłam pięknie wydaną książkę "Jadalne kwiaty" Małgorzaty Kalemby-Dróżdż. Kupiłam, mimo że część zawartych w niej przepisów trudno będzie odtworzyć (skąd wziąć np. kwiaty bananowca albo cytryny?). Inne trzeba będzie odłożyć na następny rok, na przykład lody fiołkowe, pierwiosnkowe ciasteczka albo płatki magnolii w occie. Jednak to absolutnie nie przeszkadza, by książkę z przyjemnością przeglądać i przełykać ślinkę patrząc na niektóre dania i łakocie, takie, jak choćby aksamitkowe lizaki albo czekoladki limonowo-jaśminowe. Mniam!
A na razie zrobiłam kawę z kwiatami szałwi, które uwielbiam, bo są słodkie i aromatyczne i często dodaję do deserów. Bardzo, bardzo pyszna! Kosztuję też inne kwiatki z mojego ogródka, o których dotąd nie wiedziałam, że są jadalne. Niektóre doznania smakowe są dość niezwykłe, nie wszystkie zdecyduję się powtórzyć, ale część na pewno prędzej czy później trafi do mojej kuchni. :)
Lizaki Zdjęcie pochodzi z wymienionej wyżej książki. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz