poniedziałek, 16 marca 2015

O tym, co łączy "Kołysankę dla Rosalie" z… Harrym Potterem.

Choć brzmi to niezbyt prawdopodobnie, to jednak łączy, w dodatku całkiem sporo, przy czym jeśli chodzi o treść powieści i przede wszystkim gatunek, rozbieżność jest tak duża, jak to tylko możliwe.

Dla przypomnienia:

„Kołysanka dla Rosalie” to powieść sensacyjno – przygodowa z wątkiem kryminalnym, historycznymi i elementami romantycznymi. 
NIE MA w niej ŻADNYCH motywów, fantastyczych. 

Jest za to pewien rodzaj magii, mistycyzmu i metafizyki, ale podane sposób jak najbardziej realistyczny. Pewien rodzaj klimatu, który można odnaleźć w ostatnim rozdziale "Tajemnic Luizy Bein".


Co zatem łączy moją powieść z cyklem o czarodzieju 
stworzonym przez J. K. Rowling?
To, o czym pisałam w poprzednim poście.

ŹRÓDŁO INSPIRACJI

Źródło

A jest nim pewien siedemnastowieczny "tekst" opisujący alegoryczną podróż mitycznego założyciela pewnego tajemniczego Bractwa wokół którego z pewnych powodów (więcej o tym w powieści) wyrosło sporo kontrowersji. 
Tekst, na który natknęłam się w trakcie pisania „Tajemnic Luizy Bein”, a którego tytułu i autora nie mogę zdradzić, żeby nie wyjawić zbyt wiele z treści i nie popsuć czytania (ci, którym to nie przeszkadza mogą zajrzeć TU). Zainspirował mnie do napisania „Kołysanki dla Rosalie” – oparłam na nim znaczną część fabuły. Pod koniec pisania książki nieoczekiwanie odkryłam, że nie tylko mnie zainspirował. Znalazłam informację, jakoby autorka cyklu o Harrym Potterze na tym właśnie tekście oparła wszystkie jego części. Dla dociekliwych – więcej można o tym poczytać TU (Uwaga! Ci, którzy zamierzają czytać Kołysankę, a nie lubią wcześniej wiedzieć zbyt wiele o treści, tutaj też raczej nie powinni zaglądać przed lekturą!)

Źródło

Żródło

Nie wiem, czy to wspólne źródło inspiracji przekłada się w jakimś stopniu na podobieństwo motywów wykorzystanych w powieściach, choć podejrzewam, że raczej nie. 
Jest jednak z pewnością pewien element, który się dubluje. 
Ten, o którym pisałam wczoraj.

Jednorożec

Żródło
Srebrny, taki jak ten tutaj.

W „Kołysance dla Rosalie” to jeden z kluczowych element fabuły, 
związany z tytułową bohaterką.
Jeśli są inne podobieństwa - liczę, że już za miesiąc dowiem się tego od czytelników „Kołysanki…”, którzy w przeciwieństwie do mnie czytali Harry’ego Pottera. ;)

Tymczasem przypominam, 
że „Kołysanka dla Rosalie” pojawi się na księgarskich półkach 15 kwietnia
więc  jest jeszcze całkiem sporo czasu, by zapoznać się z jej pierwszą częścią, 
czyli „Tajemnicami Luizy Bein”.

7 komentarzy:

  1. O proszę , ciekawe. Póki co przeczytałam w końcu "Bluszcz..." i bardzo mi się podobała, wkrótce napiszę jakąś opinię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że Bluszcz się spodobał i proszę oczywiście o link do opinii. :)

      Usuń
  2. No proszę, tego się nie spodziewałam. Nie sądziłam, że to może być Harry. To chyba jedyny cykl, który przeczytałam, mimo że jest fantastyczny. I to cały przeczytałam, także porównam sobie... :) Jednorożca oczywiście pamiętam.
    A źródeł nie poznawałam, nie lubię psuć sobie czytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie. A do linków można zawsze zajrzeć już po lekturze. :)

      Usuń
  3. No i chyba będę jednak przymuszony do przeczytania... Pottera :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam więc na relację porownawczą, bo chyba jednak mimo wszystko nie skuszę się. ;)

      Usuń
  4. Po Pottera nie sięgnę, ale ów inspirujący tekst bardzo mnie nęci. Kocham stare książki, więc zajrzę tam choć na chwilę!

    OdpowiedzUsuń