sobota, 23 stycznia 2016

Niezwykłe historie czytelników. Posłuchajcie...

Pierwszy konkurs z "Sekretem zegarmistrza" został zakończony - prawie, bo w trakcie najbliższych trzech dni rozstrzygać się będzie dalej. :)
Niżej publikuję wszystkie nadesłane historie (kolejność przypadkowa), po to, by czytelnicy bloga pomogli mnie drugiej jurorce - Sylwii Winnik z bloga Czas na książki wybrać tę najwspanialszą i nagrodzić wisiorkiem i "Sekretem zegarmistrza". Dwie kolejne osoby wyróżnimy nagradzając książkami z indywidualną dedykacją.

Zwycięzcy zostaną poinformowani o wygranej mailowo, wyniki ogłosimy też na blogu.



Konkursowe egzemplarze powieści dzięki Wydawnictwu Znak są już w moich rękach i zostaną wysłane zwycięzcom niezwłocznie po ogłoszeniu wyników 26.01. 2016 r.


Bardzo prosimy o pomoc w wyborze i komentarze. Która historia podoba Wam się najbardziej? Piszcie proszę, podając jej numer. Proszę też, byście nie wyjawiali, które opowieści Was nie ujęły, ponieważ takie komentarze nie wpłyną na nasze wybory.


Wasze rady będą dla nas cennymi wskazówkami, jednak ostateczną i niepodważalną decyzję podejmie jury w składzie j.w.. 26.01.2016 r.



1. Moja koleżanka miała w szpitalu ciężko chorego teścia, który od kilku dni przebywał na OIOM-ie. Chciała żebym z nią pojechała do niego,będzie jej raźniej, a być może i jej teść się ucieszy z naszej wizyty, bo  znał mnie bardzo dobrze. Pomyślałam sobie -"Co ona mówi, przecież pan Wacław jest nieprzytomny, podłączony do różnych aparatur...."-Odmówiłam, tłumacząć, że coś tam ważnego mi wypadło. I ...... następnej nocy sen, którego nie zapomnę nigdy- Pan Wacław przychodzi do mnie do domu i mówi z wielkim smutkiem:" Dlaczego mnie nie odwiedziłaś, czekałem, przygotowałem nawet ulubioną  herbatkę malinową..." Jeszcze tego samego dnia, pojechałam do szpitala z kloeżanką, podeszłam do łóżka pana Wacława i wyszeptałam -"Jestem, przepraszam ,że wczoraj zawiodłam." I w tym momencie na monitorze czynności życiowych , który wskazywał między innymi rytm bicia serca pojawiła się charakterystczna  krzywa i usłyszałyśmy dźwięk przyśpieszonego tętna, wiedziałam ,że mnie usłyszał  i cieszy się z naszej wizyty.

 2. Gdy kilka lat temu zmarła moja babcia, mój największy domowy kwiat zaczął poruszać wielkimi liśćmi wraz z całymi łodygami. A okna w całym mieszkaniu miałam wtedy pozamykane. Więc nie mogło być mowy o  przeciągu, itp. W tamtym momencie pomyślałam o babci, która jak się dowiedziałam godzinę po tym zdarzeniu, zmarła. Babcia bardzo kochała kwiaty, dlatego myślę że dawała mi wtedy znak, że odchodzi, i że właśnie w ten sposób chciała się ze mną pożegnać. I chyba od tamtego momentu wierzę w duchy zmarłych. Dla mnie jest to zdarzenie niezwykłe, bym mogła uznać je za przypadek.

3. Moja historia raczej nie mrozi krwi w żyłach ale z pewnością nie jest też kwestią przypadku.
Ta historia wydarzyła się niecałe 7 lat temu, gdy mój syn Igor miał wtedy niecały miesiąc. Zaczęły się odwiedziny rodziny bliższej i dalszej, każdy chwalił, zachwycał się "a że śliczny, a że cudnie pachnie... ". Nadeszła noc, godzina 23 a zupełnie nagle Igor budzi się z wrzaskiem,  patrzy "ślepo" w jeden punkt na ścianie i wcale nie reaguje na mój głos... To samo powtarzało się przez kolejne 3 noce... Kolejnej nocy nie wytrzymałam,  powiedziałam do męża aby położył syna środku łóżka i zrobiłam to co kiedyś babcia kazała zrobić mi z moim bratem: "najstarszy lub najmłodszy z rodu lub rodzeństwa powinien przejść nad dzieckiem od stóp do główki, splunąć w prawą stronę, obejść dziecko z lewej strony i powtórzyć to trzykrotnie, po czym wyjść natychmiast z pokoju dziecka nie oglądając się za siebie"... Jestem najstarsza z rodzeństwa i kiedy robiłam to mojemu bratu nie wywarło to na mnie większego wrażenia.  Ale kiedy tak "skakałam" nad moim krzyczącym dzieckiem emocje narastały. Wybiegłam z pokoju cala się trzęsąc, a kiedy doszłam do drzwi tarasu usłyszałam, że mój syn nie krzyczy....  Mąż wyszedł po chwili  za mną zupełnie blady i powiedział, że Igor zasnął tak jak go zostawiłam... Niece 5 minut po tym jak go "odczarowałam"... Czy niezwykłe? Tego nie wiem, ale wiem jedno dla mnie nie był to przypadek... Moja babcia wiele razy opowiadała o "urokach" rzucanych na dzieci przez różne osoby świadomie lub nie... Ja w to wierzę... Mój mąż już też :-)

4.  Pewnego razu obudziłam się w nocy z uczuciem, że ktoś siedzi na moim łózku i głaszcze mnie po ramieniu. Przestraszyłam się jak nigdy w życiu, bo mieszkałam wtedy sama. Nie zasnęłam już do rana i cały czas czułam ciężar tej osoby na łóżku i dotyk. Nawet pościel wydawała mi się w tym miejscu ugnieciona. Rano zadzwoniła do mnie moja mama i powiedziała, że w nocy umarła babcia. Wtedy już wiedziałam że to ona do mnie przyszła w nocy, żeby się ze mna pożegnać.

5. Moja historia jest trochę podobna do Pani zdarzenia, bo przysnił mi się kiedyś egzamin. Dostałam pytanie na które nie umiałam odpowiedzieć i gdy się obudziłam wiedziałam, że naprawdę oblałabym egzamin, gdybym dostała takie pytanie naprawdę. Nie pamiętam już, co to było, ale wiem że zabrałam wszystkie notatki i pod salą egzaminacyjną uczyłam się tego i powtarzałam na głos. Byłam 100% pewna, że dostanę ten temat, ale nie dostałam. Za to dostała go moja przyjaciółka, która siedziała obok mnie i słuchała jak na głos wkuwam materiał. Tyle razy to powtarzałam, że zapamiętała sobie wszystko i zdała egzamin śpiewajaco. Powiedziała, że gdyby nie ja nie zdałaby go na pewno, bo też się tego nie uczyła. Sen okazał się jednak proroczy, bo pomogłam przyjaciółce. Sama też na szczęście wtedy zdałam.

6. Zmarły brat mojej kuzynki nigdy nie wylewał za kołnierz.Byłyśmy na dzialce ,która do niego nalezala,opalałysmy ,kąpałysmy w basenie jak to wakacje,sluchalysmy muzyki, kuzynka poszla wyrzucic cześć starych rzeczy, które segregowałysmy,a ja lezałam opalalam sie dalej i nagle slysze huk,wybieglam na alejke aby poczekac na jej powrot.Strasznie sie wystraszyłam,okazalo sie ze w altance pomimo braku wiatru przewrcila sie butelka z winem,ona sie smiała ze mnie a  ja a otworzylam to wino bo odziwo butelka się nie zbiła nalałam w kieliszek i postawilam pod drzewkiem dla......sp..xx Niespodobalo mu sie ,ze wyrzucamy jego rzeczy.....

7. Poklocilam się i zerwalam relacje ze znajomym gdyz zachowal sie podle w stosunku do mnie.Poczulam taka wewnętrzna ulgę.Po jakims czasie przyśnił mi sie Marcin kolega ze szkolnych lat ostrzegajac mnie przed tamtym znajomym.Bylam ciekawa co u Marcina slychac gdyz kontakt urwal sie po gimnazjum.Slyszalam kiedys od kogos ze ma warsztat samochodowy,rodzine etc,ku mojemu zdziwieniu wpisujac jego dane w wyszukiwarke okazalo sie,ze zginal tragicznie dwa tygodnie wczesniej-ZAMARŁAM!.Szczerze mowiac nawet o nim zapomniałam by sciagnac go myslami.Uważam ze nie byl to przypadek ,ze kolega ze szkolnych lat mi sie przysnil zeby ostrzec mnie przed ta znajomoscia - siostra tego znajomego zginela w wypadku na motocyklu, pozniej ojca potracil samochod,matka zadlawila sie poczkiem (co tez mozna nazwac wypadkiem)a na koniec zginal jego brat na nieoswietlonej drodze,on zostal sam dlugo sie przyjaznilismy,byl przyjacielem mojej rodziny....czy Marcin ostrzegl uchronil mnie przed klontwa czyjejs rodziny?nie wiem ,ale moje zycie zaczelo sie ukladac odkad nie mam kontaktu z tym znajomym.....

8. Nie wiem czy moja historia będzie wyjątkowa,ale spróbuje;) kiedyś sprawdzalam swoje sny w sennikach ,póżniej zauważyłam ,że sny są odwrotnością tego co się wydaży (może nie dosłowną), ale zawsze był w tym jakiś sens z tego snu.Teraz zauważyłam ,że się to bardzo zmieniło ponieważ nic sie nie sprawdza,ale zaobserwowałam zjawisko iż nawet gdy sen był nieprzyjemny a ja czuje sie mimo wszystko wyspana i wewnętrzenie zadowolona to dobrze wróży no i to sie powtarza cyklicznie cały czas.....to tyle o snach ...czasem przyjdzie mi sama z siebie mysl o jakiejś osobie ,ktora w bardzo krótkim czasie odzywa sie do mnie...tak jak by to bylo na zasadzie jakiegos przyciagania,ale nie robie tego specjalnie ,specjalnie to by mi nie wyszło:) łapie się też na tym ,że jak patrze na zegarek pokazuje się równa godzina ,albo cyferki sie powtarzają,moze nie ma w tym nic nadzwyczajnego ale dla mnie jest to dosyć dziwne odczucie,myslę ze nasz czas jest bardzo cenny każda minuta ,trzeba cieszyć się z życia i wykorzystać go jak najlepiej bo zycie bardzo szybko przemija

9. W poniedziałek 6 X 2014 r. jak zwykle po 10.00 jechałam do pracy. Piękna pogoda, doskonała widoczność i trudny zakręt przy wjeździe do wsi, w której pracowałam – skrzyżowanie miało kształt literki T, ale główna droga to był mój zakręt w prawo pod kątem 90 stopni. Z naprzeciwka jechał jakiś samochód i zatrzymał się na środku skrzyżowania (!), bo kierowca chciał sobie zamienić słowo z jakąś panią stojącą na przystanku autobusowym z lewej strony skrzyżowania. Coś mi kazało zwolnić i ściąć zakręt, zahaczyć o żwirowane pobocze, więc zwolniłam do 30km/h, prawymi kołami wjechałam na owe pobocze i to mnie uratowało. Nie wiadomo skąd nagle przed maską mego lanosika pojawił się inny samochód, który jechał dość szybko. Dałam ostro po hamulcach, aż mną szarpnęło, a w głowie już słyszałam zgrzyt metalu przy czołowym zderzeniu i widziałam wypadek. Nie wiem, jakim cudem ten kierowca zmieścił się między moim autem a tym stojącym na środku skrzyżowania, bo według mnie nie było tam miejsca! Nawet lusterka mi nie drasnął! Siedziałam przez chwilę otępiała za kierownicą i z wielkim zdziwieniem na twarzy, próbując ogarnąć to, co się przed chwilą wydarzyło: patrzyłam to przed siebie, to w lewo na wciąż rozmawiających na środku skrzyżowania ludzi i nie mogłam pojąć, jakim cudem… wszystko skończyło się dobrze! Pomyślałam o nieżyjącym Tacie, że chyba naprawdę czuwa nad moim bezpieczeństwem za kierownicą, a po kilku sekundach powoli ruszyłam i dojechałam do pracy. 

10. Nigdy nie wierzyłam w przesądy, ani w żadne dziwne zabobony. Trzynasty piątek był dla mnie szczęśliwym dniem, nawet wtedy, gdy przez drogę przebiegł mi czarny, spasiony kocur.
Do ślubnych przesądów podchodziłam z taką samą, dużą rezerwą. I tak: przyszły mąż widział moją suknię ślubną przed wyznaczoną datą wypowiedzenia uroczystego „TAK”; ślub zaplanowaliśmy (dzięki moim zdolnościom negocjacji) w maju; podczas ceremonii nie miałam na sobie nic niebieskiego, nic starego, ani pożyczonego; łodygi wiązanki były uzbrojone w kolce (sama wiązanka z róż, to przecież nie problem). Można by wymieniać i wyliczać dalej, gdyż naprawdę jest w czym wybierać. Nie zastosowałam się do żadnego ze ślubnych przesądów z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
Moje małżeństwo przetrwało kilka lat.
Czy to sprawka brakującej litery „R” w nazwie miesiąca, czy brakującej niebieskiej podwiązki na moim udzie w dniu ślubu? Nie dowiem się tego nigdy. Dziś jednak do wszystkich zabobonów, nawet najbardziej dziwnych i wyrafinowanych, podchodzę z pewną zapobiegliwością.

11. To się wydarzyło wiele lat temu, ale nigdy tego nie zapomnę. Tamtego zimowego dnia zostawiłam moje córczeczki u mojej mamy, żeby załatwić parę rzeczy w mieście. Mama chętnie zajmowała się wnuczkami, ale wtedy wyglądała jakby była niezadowolona, wypytywała czy na pewno muszę jechać. Po drodze zadzwonił mi telefon ale nie mogłam odebrać bo był w torebce za siedzeniem, dzwonił ciągle, prawie bez przerwy,na początku bardzo się denerwowałam, że ktoś jest taki uparty i nie rozumie, że człowiek nie zawsze może odebrać telefon, ale potem przestraszyłam się, że może coś złego się stało. Zjechałam na jakiś przystanek autubusowy i kiedy wyciągałam telefon z torebki usłyszałam straszny huk. Jakieś 500 m dalej samochód wpadł w poślizg, zjechał na mój pas i uderzył w drzewo. Kierowca przeżył wypadek, ale jestem przekonana, że gdybym się nie zatrzymała, uderzyłby we mnie i boje się mysleć, jak mogłoby się to skończyć. W telefonie miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od mojej mamy. Powiedziała mi że dzwoniła do mnie żeby mi powiedzieć, żebym na siebie bardzo uważała, bo ona ma jakieś złe prtzeczucia, już wtedy gdy zostawiałam u niej córki, tylko bała mi się powiedzieć. A potem postanowiła zadzwonić i jej telefon uratował mi może nawet życie.

12. Wigilia, Holandia - mój przyszły szwagier wraz ze swoją rodziną (+ moja siostra) siedzą przy świątecznym stole. Choć holenderska Wigilia różni się od naszej, to atmosfera jest podobna, tym razem niestety nieco smutna, gdyż przed dwu laty, dwudziestego drugiego grudnia, zmarła mama mojego przyszłego szwagra. Niby są święta, niby jest rodzina... ale brakuje tak ważnej osoby.
Nagle zza drzwi dobiega szczekanie; jest na tyle natarczywe, że narzeczony mej siostry, idzie sprawdzić co się dzieje. Na ulicy widzi średniego wzrostu, zaniedbanego psa, który intensywnie szczeka na coś, co jest na podwórku... Okazało się, że stojąca przed domem choinka zajęła się ogniem! W Holandii prócz przyozdabiania choinek lampkami, często wiesza się lampiony - a jeden z nich musiał przypalić gałąź, a potem ogień szybko się rozprzestrzenił; nastąpiła akcja gaszenia drzewka. Na szczęście żadne zabudowania, ani inne rośliny nie ucierpiały. Zaś bohaterskiego psa przygarnięto - jak się okazało, nikt go nie szukał. Wszyscy zgodnie twierdzili, iż to mama szwagra (wielka miłośniczka psów) zesłała jednego ze swych czworonożnych aniołów, by ostrzegł rodzinę przed potencjalnym niebezpieczeństwem... i by pomógł ukoić ból po stracie ukochanej osoby."

14. Była noc, ciemna, cicha, otulona półprzezroczystym welonem i skąpana w srebro-metalicznej poświacie księżyca. W niewielkim domku, położonym na uboczu, otoczonym gąszczem wysokich, pachnących róż spała młoda kobieta, która dopiero poślubiła swojego męża. Niespokojny, przerywany, nasączony dziwnymi postaciami sen zagościł w jej łożu. W pewnej chwili usiadła gwałtownie, wplatając delikatne dłonie w długie, jasne włosy, które okalały drobną twarz i czoło, pokryte kropelkami przerażenia. Szeroko otwarte oczy ujrzały mglistą postać, ubraną w zwiewną, perłowojasnoniebieską ( tak zapamiętała) suknię, ma którą kaskadą spływały długie, białe włosy. Duch młodej kobiety, choć powoli, zbliżył się do łoża i gestem zachęcił do wędrówki. Choć strach ogarnął młodą mężatkę, Gabrielę, ale zaciekawiona podążyła za niebieskawą zjawą, która udała się na podwórze, zatrzymała przy studni i czekała. Gdy Gabrysia zajrzała do studni, postać rozpłynęła się, dziewczyna wróciła i rankiem opowiedziała o tym mężowi. Okazało się, że zjawą była jego kuzynka, która podczas napaści Rosjan na gospodarstwo została pobita, zgwałcona i wrzucona do studni. Małżonkowie dali na mszę, a już następnej nocy duch ponownie odwiedził Gabrielę, tym razem schylając głowę w podziękowaniu - od tej pory krzaki róż, oplatające dom obsypywały się cudownym kwieciem, wyglądającym naturalnie, ale niezwykle pięknie.

15. "Egzamin na prawo jazdy":),troche zaspałam wiec nie mialam kiedy sie pesymistycznie nastawic ,wsiadlam nie do tego autobusy bo akutat tego dnia zmienil trase,moj ZEGAREK zatrzymal sie o godz 7,pomyslalam,ze moze zamarzl ,ale dzieki temu udalo mi sie dotrzec na czas,po wielkich przesiadkach ze znarznietym nosem i dlonmi od kasowania biletow docieram na miejsce:) i co sie okazuje?!"egzaminy dzis nie sa przeprowadzane z powodu zlej pogody decyzje o 7 godzinie podjal dyrektor wordu :)
Ps.zdalam za 7 razem w samochodzie nr 8-podobno znak nieskonczonosci :)

16.
Historia prawdziwa:
Kilka lat temu moja mama wyjechała na urlop do Zakopanego. Ostatniej nocy pobytu w górach przyśnił jej się mój zmarły kilka miesięcy wcześniej tata. W śnie powiedział mojej mamie, że dobrze się nami opiekował w czasie jej nieobecności, ale od tego dnia musimy radzić sobie same, ponieważ musi wrócić do swojego rodzinnego domu, bo spodziewa się gości. Mama po powrocie opowiedziała nam swój dziwny sen. Uznałyśmy, że sen był wyjątkowy, jednak nie przywiązywałyśmy do niego dużej wagi, bo gdyby ktoś miał przyjechać w odwiedziny, to byśmy o tym wiedziały.
I właśnie wtedy zadzwonił telefon. Był to brat taty, który dzwonił z pytaniem, czy może nas odwiedzić, bo właśnie przyjechał z rodziną do Polski. Przeżyłyśmy wtedy prawdziwy szok i zaczęłyśmy rozumieć sen mamy. Tata naprawdę nad nami czuwał i w śnie starał się przekazać mamie informację o gościach, których powinnyśmy się spodziewać.


17. Pewnego wiosennego poranka otworzyły się przede mną drzwi oddziału zamkniętego. Otrzymywałam leki, ale po kryjomu wypluwałam je do toalety. Którejś nocy przyśnił mi się zmarły dawno temu dziadek. „Musisz je brać” - powiedział i zniknął. Przebudziłam się i zrozumiałam, że miał rację. Zaczęłam zażywać lekarstwo i wyzdrowiałam. Minęły trzy lata. W moje urodziny przekroczyłam próg tego samego oddziału, by pracować jako personel medyczny. Czułam, że duch dziadka Józefa czuwał nade mną.



Uwaga! Gdy ktoś nie odnalazł nadesłanej przez siebie historii wśród opublikowanych, bardzo proszę o natychmiastowy kontakt.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz