Nadal poprawiam skończoną już powieść, ale jedną nogą całkiem mocno stoję w nowej. Wiem, o czym będzie, znam jej bohaterów i poukładane mam najważniejsze wątki. Nic, tylko pisać, ale... Przeszkadza mi w tym pewna nowa myśl, która zrodziła się przy pewnej bratysławskiej ławeczce.
Kto czytał "Sekret zegarmistrza", być może pamięta przewijającą się tam opowieść o pradziadku jednego z bohaterów, bonapartyście, który szaleńczo zakochał się w polskiej szlachciance, gdy jego oddział wraz z samym Cesarzem Napoleona w grudniu 1812 roku wracając spod Moskwy przez jedną noc stacjonował w Łomży.
Miłość młodego żołnierza okazała się silniejsza, niż dzielące go z ukochaną kilometry i parę innych przeciwności losu. Jakich? Właśnie tego, chciałabym się dowiedzieć, a potem opowiedzieć Wam w całkiem nowej powieści. Tej, która narodziła się w mojej głowie właśnie w Bratysławie, podcas ostatnich wakacji.
Minęło kilka miesięcy, a ta niespodziewana myśl wciąż mnie nie opuszcza. Dlatego kto wie, może już niebawem przeniesie jakieś owoce?
To kiedy nowa książka Pani Renato? :)
OdpowiedzUsuńNiestety, dopiero w przyszłym roku. Ale za to dwie, oczywiście w odpowiednim odstępie czasowym. :)
UsuńNa szczęście do przyszłego roku niedaleko :) A że będą dwie to nieco osłodzą czekanie.
UsuńBrzmi interesująco. Takie podróże są bezcenne. Inspirują. :)
OdpowiedzUsuńJeśli myśl przeszkadza, to trzeba ją zrealizować :)
OdpowiedzUsuń