Dziś jest podobno Dzień Uśmiechu. :)
Dlatego napiszę trochę przewrotnie, nie o uśmiechu, ale o jego braku. Ogólnie, nie tylko teraz, gdy pogoda na zewnątrz nie nastraja do pogody ducha, gdy pada, dmucha i wcześnie za oknem robi się szaro, bo to miałoby jakieś usprawiedliwienie. Tymczasem zapominamy o uśmiechu nawet w pełnym słońcu, lub nie mamy ochoty się uśmiechać, brakuje nam powodu, lub po prostu dlatego, że takim jesteśmy dziwnym narodem. I nie, wcale nie jesteśmy smutni dla zasady. Powód częstego przygnębienia leży gdzie indziej. Gdzie? Tam, gdzie tak naprawdę wcale go nie ma.
Brzmi bez sensu?
Bo jest bez sensu. :)
Niestety mimo to istnieje w naszej kulturze i trzyma się dobrze.
Co mówi Polak pytany, jak się czuje? Co u niego słychać? No co?
W większości przypadków robi zbolałą minę, wzdycha, macha zrezygnowany rękami i w końcu odpowiada: "Och, daj spokój". Czy coś w tym rodzaju. Potem po kilku kolejnych westchnieniach i zwieszeniu ramion wyjaśnia (lub nie), co mu się ostatnio złego przydarzyło, co nie udało, gdzie go boli, kto go zdenerwował, i co gorsza, wyolbrzymia te wszystkie złe rzeczy, pomijając ewentualne szczęśliwe zakończenia. Nie przyzna się za nic w świecie, że w czymś mu się poszczęściło, że w zasadzie ma dobry humor i (o zgrozo!) chwilę wcześniej uśmiechał się od ucha do ucha.
Dziwne prawda?
Ja też tego nie rozumiałam, dopóki gdy moja mama (wiele lat temu) nie wyjaśniła mi, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego ludzie narzekają i nie chcą przyznać się do tego, że tak naprawdę są na ogół zadowoleni, nigdy nie mówią o dobrych rzeczach, które ich spotkały, a wręcz starają się je zataić.
Okazało się, że robią to wyłącznie z życzliwości i nie do końca uświadomionej uprzejmości wobec innych. Nie mówią, że wiedzie im się znakomicie, bo jeśli napotkanemu rozmówcy jakimś trafem nie powodzi się za dobrze, może mu się zrobić przykro. A że jesteśmy tak dziwnym narodem, że często robi nam się przykro, gdy innym jest z jakiegoś powodu lepiej niż nam, lepiej na wszelki wypadek nie przyznawać się, że jest nam dobrze i miło. Ani że spotkało nas ostatnio wielkie szczęście, bo innych mogło nie spotkać i przez to stracą resztki dobrego humoru.
Ot, i cała filozofia. Narzekamy z powodu czystej, dobrze pojętej życzliwości wobec bliźnich.
Intencje są więc dobre, niestety gorzej z efektem. Stajemy się smutni, nawet, jeśli tylko na niby, i niechcący zarażamy tym smutkiem innych. A jeśli zdarzy się taki ktoś, kogo nasze nieszczęście (nawet tylko rzekome) uszczęśliwi, bo pomyśli sobie, że jemu mimo wszystko jest w życiu lepiej, to też chyba nie będzie za dobrze. Tak przynajmniej mi się wydaje. ;)
Myślę, że jeśli zapytani "Co tam u ciebie?" odpowiemy po prostu: "Świetnie, dziękuję." nie sprawimy nikomu przykrości, a przy okazji sami poczujemy się lepiej. Nawet, jeśli akurat nie do końca jest świetnie, spróbujmy się mimo to uśmiechnąć. Ale tak naprawdę, szczerze. Wierzę, że odpowie nam równie szczery uśmiech. :)
Filmik nakręciłam podczas Europejskiej Nocy Naukowców w Olsztynie
w Bibliotece Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego.
w Bibliotece Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz