środa, 23 marca 2016

Podlaskie menu wielkanocne

Wbrew pozorom nie różni się zbyt mocno od tego w pozostałej części Polski, a przynajmniej od warmińskiego, wielkopolskiego i śląskiego, bo te ze względów rodzinnych obecnie mieszają się ze sobą w mojej kuchni. 


Będą oczywiście pisanki farbowane w cebulowych łupinach. Na obiad żurek z białą kiełbasą, domowa pieczeń (w tym roku morelowo - orzechowa). Będzie też ćwikła z pieczonych buraczków i świeżo utartego chrzanu, obowiązkowo tradycyjna sałatka warzywna, faszerowane jajka, pasztet, sos tatarski i oczywiście słodkości: baba drożdżowa, sernik, mazurek i pascha.

W moim rodzinnym domu na Podlasiu, tym w którym się wychowałam, na świątecznym stole królują podobne potrawy, jednak zamiast żurku częściej jest biały barszcz, a biała kiełbasa i wszystkie inne wędliny od kiedy pamiętam musiały być domowe, wędzone w tradycyjny sposób przez moją babcię, w wędzarni zbudowanej przez mojego dziadka. Koniecznie! Utrwaliło się to w mojej głowie tak mocno, że staram się dostępnymi mi sposobami (niestety nie mam przy domu wędzarni) stworzyć chociaż namiastkę tamtych smaków. 
Nie wyobrażam sobie też włożenia do koszyka ze święconką kiełbaski ze sklepu zamiast tej prawdziwej, swojskiej, pachnącej czosnkiem, przyprawami i dymem. :) Jajka też muszą być wiejskie i obowiązkowy  cukrowy baranek, taki z papierową chorągiewką. :) Specjalny, wiklinowy koszyk dekoruję bukszpanem i przykrywam ją szydełkową serwetką. Tak jak robiła to moja mama.

Podejrzewam, że u Was wygląda to podobnie. :) 

Jest tylko jedna, jedyna rzecz, którą nie każdy z Was będzie mógł skosztować w święta, i której nie byłoby z pewnością na moim stole obecnie, gdyby nie moje podlaskie korzenie.
To podlaski sękacz.
Bez niego też nie wyobrażam sobie świąt. :)
A dziś właśnie do mnie przyjechał. Świeżutki, pachnący, prosto z piątnickiej piekarni.
Pycha! 

Teraz tylko kilka kawałków... Mmmmniam!
Reszta na święta.
Smacznego!




1 komentarz: