Niektórzy autorzy traktują swoje książki jak dzieci. Tworzą je, i niby puszczają w świat, ale tak naprawdę nigdy nie oddają im całkowitej wolności. Nadal obserwują, co się z nimi dzieje, wszystkie tak samo wnikliwie, no wszystkie są dla nich ważne, za wszystkie mocno trzymają kciuki.
W moim przypadku jest jednak nieco inaczej. Na szczęście, bo w przeciwnym razie byłabym najgorszą matką na świecie.
Bo matka nie powinna faworyzować żadnego że swoich dzieci, zapominać o jednych, gdy myśli o innych, porównywać, i co gorsza, mieć świadomość, że jedne są lepsze od pozostałych.
A ze mną (oczywiście tylko w przypadku książek, nie dzieci ) tak właśnie jest. Potrafię wskazać te powieści, z których jestem bardziej dumna niż z innych.
Dotąd moją faworytką była powieść "Tajemnice Luizy Bein". Teraz to się zmieniło (chyba, bo może z czasem uznam, że są to miejsca równorzędne).
Myślę, że "Jedwabne rękawiczki" to moja najlepsza powieść.
To oczywiście jest bardzo subiektywne odczucie, z uwzględnieniem tego, czego do końca nie wiedzą inni, czyli kulis jej powstawania.
Zdaję też sobie sprawę, że znajdą się czytelnicy, którzy będą sądzić inaczej, może nawet uznają, że powieść wręcz nie jest warta ich uwagi. Ja jednak zdania nie zmienię.
To jest moja najlepsza powieść. A przynajmniej do czasu, w którym nie napiszę nowej, która zdejmie ją z podium. Jak dotąd tak się nie stało, a po niej napisałam prawie 3, które tego nie zrobiły. Oczywiście tylko w moim mniemaniu.
czekam na książkę , bo zamówiłam jestem strzaszne ciekawa
OdpowiedzUsuńCzekam zatem na wrażenie z lektury. :)
Usuń