Każdy, kto przeczytał więcej niż jedną z moich powieści wie, jak mocno się od siebie różnią, zwłaszcza te, które powstały na początku od tych późniejszych. Dlatego właśnie ostatnio przy każdej nowo wydanej książce pojawia się to samo pytanie:
Czy ona jest bardziej jak "Bluszcz prowincjonalny", czy bardziej jak "Tajemnice Luizy Bein"?
Pytanie jest jak najbardziej zasadne, ponieważ właśnie te tytuły najbardziej ze sobą kontrastują nie tylko ze względu na treść, ale to, jak zostały napisane. Pierwsza jest pewnie łatwiejsza i prostsza w odbiorze z wątkami typowo obyczajowymi, przy drugiej trzeba bardziej się skupić, bo fabuła jest dość zawiła, okraszona zagadkami, z elementami prawdziwej historii.
Zatem do której z moich powieści jest podobna "Aleja Siódmego anioła"?
Otóż myślę, że do... żadnej. :)
Napisałam coś zupełnie innego, nowego i ku własnemu zaskoczeniu, bo wcale tego nie planowałam.
Jaka zatem jest "Aleja Siódmego Anioła"?
Taka, jak to, co opisuje.
Jest jak świąteczny i przedświąteczny czas, kiedy powinniśmy trochę zwolnić
i rozejrzeć się wokół siebie uważniej niż zwykle,
a potem dostrzec to, czego na co dzień nie zauważamy,
i zastanowić się nad tym, o czym często nie mamy czasu pomyśleć.
I tak właśnie powinna być też czytana moja zimowa powieść - spokojnie, bez pośpiechu, z przerwami na to, by pomyśleć. :)
A tutaj kilkustronicowa próbka, pierwszy rozdział powieści. Zapraszam do poczytania.
A tutaj kilkustronicowa próbka, pierwszy rozdział powieści. Zapraszam do poczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz