wtorek, 3 października 2017

Jak to właściwie jest z tymi okładkami?

Każdy z nas prawdopodobnie miał okazję się przekonać, że okładki niestety czasem kłamią. Opowiadają o czymś zupełnie innym, niż to, co znajduje się w książkach. Dlatego często spotyka nas rozczarowanie, gdy otrzymujemy coś innego, niż się spodziewaliśmy. Niekoniecznie gorszego, ale jednak innego. ;)

Podejrzewam, że dzieje się tak, ponieważ osoby, które projektują okładki książek,  nie zawsze je nie czytają (choć bardzo chciałabym się mylić ;)). A niezwykle trudno jest oddać sedno rzeczy, gdy zna się je tylko z czyjegoś opisu. Nawet, gdy był bardzo dokładny.

Na szczęście to nie dotyczy mojego obecnego wydawcy. Nie czytałam wszystkich książek Wydawnictwa Filia, ale te, które poznałam, (i oczywiście moje własne :)), trafiają swoim wyglądem zewnętrznym idealnie w punkt.
To, co widzimy na okładce zgadza się z tym, co znajdziemy w książce, łącznie z oddanym doskonale jej ogólnym klimatem. 

Tak było z moją "Tatarką", gdzie dziewczyna z okładki wygląda jakby została wyjęta z mojej głowy.

Tak też jest z "Aleją Siódmego Anioła", gdzie identyczne są nawet kolory alei, którą widać na okładce. Na parkowej ławeczce, nie bez przyczyny tyłem do widza, siedzi oczywiście główna bohaterka powieści, Julia.

Na dowód stosowny fragment powieści:

Aleja Siódmego Anioła, choć znajdowała się na uboczu, również lśniła od kolorowych lampek w kształcie gwiazd i dzwonków rozwieszonych na ulicznych latarniach. Śnieg strząsany przez wiatr skrzył się i mienił w ich blasku niczym brokat w potrząsanej niewidzialną ręką szklanej kuli. Złota, świetlna poświata mieszała się z granatem nieba, nadając mu czystą ametystową barwę, równie nierealną jak noc, która miała się niebawem rozpocząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz