Wiła wianki i wrzucała je do wooody! :)
![]() |
Żródło |
To już dziś! Noc świętojańska! :) Od niej zaczyna się moja najnowsza powieść - "Tatarka".
Czas letniego przesilenia to święto zjednoczenia największych przeciwstawnych sobie sił – ognia i wody, słońca i księżyca, mężczyzny i kobiety oraz tego, co ich łączy i jednocześnie dzieli.
W noc świętojańską, pełną ludowej magii i wróżb, Ksenia plecie wianek z polnych kwiatów i ziół, by rzucić go w nurt Biebrzy i poznać odpowiedzi na zapisane w sercu pytania.
W moim miasteczku obchody tej magicznej nocy zaczęły się dość wcześnie, a ja dotarłam na miejsce w momencie, gdy wianki zostały już rzucone do wody, a na niektórych wciąż płonęły świeczki.
![]() |
fot. Anna Wojszel |
![]() |
fot.Anna Wojszel |
![]() |
W towarzystwie lokalnych artystek, i ciekawostka - budynki za nami (wszystkie, kościół też) to kompleks więzienny |
![]() |
Pani Danusia (w środku) zrobiła własnoręcznie piękną margerytkową zakładkę, która dołączy do książkowej nagrody w konkursie świętojańskim. :) |
I na deser - całkiem spory fragment "Tatarki" z nocą świętojańską w tle:
![]() |
Źródło |
Z całą powagą potraktowała
stare słowiańskie święto, przywożąc ze sobą do Brzostowa ogromny kosz
przywiędłych już nieco kwiatów i ziół zebranych specjalnie na tę okazję. W połączeniu
z tymi zerwanymi już wspólnie na miejscu zrobiło się tego tak dużo, że dałoby
się upleść wianki dla całego zastępu Słowianek pragnących odmiany swojego
panieńskiego losu w tę jedyną w roku, cudowną noc letniego przesilenia.
– Nie musi być w wianku, przywiążemy ją sobie w
pasie, może wtedy nie będziesz jej czuła tak mocno. Zresztą od kataru nikt
jeszcze nie umarł. Chyba. A bez bylicy nic
się nie uda– perorowała Florka, nieczuła na tłumaczenia Ksieni o alergii na ten
dość powszechny chwast, gdy odziane w prawie jednakowe, podobno konieczne w tym
dniu białe sukienki zasiadły w przydomowym ogrodzie zaprzyjaźnionej weterynarz –
pani Agnieszki, która prowadziła przy lecznicy w Bujanach przytulisko dla
zwierząt, i zabrały się za wyplatanie świętojańskich wianków. – Nawet nie
wiesz, jak się musiałam nachodzić, żeby ją dla nas zdobyć.
– Ściemniasz, kochana, aż z uszu ci się dymi –
mruknęła Ksenia. – Każdy wie, że to pospolity chwast. Bylicy wszędzie pełno,
mogłaś jej narwać do woli, chociażby za najbliższym płotem.
– No właśnie że nie mogłam. Zebrałam ją z dokładnie
siedmiu miedz. Nachodziłam
się po tych polach jak dzika. Nawet nie wiesz, jak mnie bolą – poskarżyła się i
wyciągnęła demonstracyjnie długie, smukłe nogi. – Popatrz tylko, mam przez to
łydki jak biatlonista.
– Zwariowałaś? Po co tam łaziłaś?
– Po to, żeby magia dzisiejszej nocy zadziałała
maksymalnie. – Przeciągnęła się rozkosznie. – I żeby wszystko było tak, jak
trzeba. A bylica jest najważniejsza. To najbardziej kobiece ziele, jakie znam.
Działa na płodność – podkreślała, jak się wydawało, całkiem serio, z zapałem
wplatając niezbyt
urodziwą sztywną roślinę we własny wianek.
– Jeśli chodzi o mnie, spokojnie obeszłabym się
bez niego.
– Ksenia demonstracyjnie wytarła nos. – Poza tym inne spokojnie je zastąpią –
dodała ugodowo i trąciła łokciem zieloną stertę przed sobą. Ze względu na zaangażowanie Florki w zaaranżowanie
wieczoru powstrzymała się przed złośliwym skomentowaniem jej wierzeń w gusła.
Nawet jeśli miały być tylko symbolicznym hołdem oddanym pradawnemu obrządkowi.
Bo tak właśnie Florka argumentowała pomysł urządzenia prawdziwej nocy
świętojańskiej nad Biebrzą, w uroczej podlaskiej wiosce, gdzie obie lubiły
bywać.
– Nic nie zastąpi bylicy. – Dziewczyna uparcie
trzymała się swojej wersji.
– Ale przecież sama mówiłaś, że wszystkie mają
podobną moc. – Pchnęła w jej stronę wiklinowy kosz wypełniony różnobarwnymi
polnymi i ogrodowymi kwiatami.
– Podobną, ale nie taką samą. Rozmaryn, róża,
lawenda i lubczyk są najlepsze na miłosne uroki. A paproć na przykład nie ma
żadnej znanej mi mocy. Musimy ją jednak dodać ze względu na legendę o mitycznym
kwiecie.
– Tylko nie mów mi, że będziemy go szukać!
– Może nie będziemy musiały. – Florka zniżyła
głos do uwodzicielskiego szeptu i uśmiechnęła się tajemniczo. – Mówię ci,
siostro! Zapowiada się niezapomniana noc! Może przylecą do nas świętojańskie świetliki? Bo kiedy,
jeśli nie dziś?
– Nie wiem, ale gwarantowane masz na pewno
komary. – Na dowód Ksenia podrapała kilka świeżych ukąszeń. – A co do
świetlików, to nie łudziłabym się. Są
chyba rzadkością. Dotąd nigdy ich nie widziałam.
– A ja tak i to nie raz. Nieprawdopodobne
przeżycie! Magiczne zielone ogniki wyglądają jak z bajki. Czy wiesz, że one tak pięknie świecą
dupkami tylko po to, żeby zwiększyć swoją atrakcyjność seksualną? W ciepłe
czerwcowe noce wabią w ten sposób partnerów. Prawie jak my!
– Obawiam się, moja droga, że nasze dupki jednak
dziś nie zaświecą.
– Nie szkodzi. Zapalimy świeczki…
– I wetkniemy je sobie w…?
– Wariatka! – parsknęła śmiechem Florka. – Ale
za to jaka kreatywna – dodała z udawanym podziwem. – Jeśli jednak twój plan,
nomen omen, nie wypali – roześmiała się znowu – przymocujemy płonące świece do
wianków, zanim wrzucimy je do Biebrzy, a wtedy sama zobaczysz. Miłosny czar
zadziała!
OdpowiedzUsuńNapełnij swoje życie działaniem Nie czekaj, aż się wydarzy Spraw, aby się wydarzyło. Stwórz swoją własną przyszłość. Stwórz swoją własną nadzieję. Stwórz swoją własną miłość. I bez względu na twoje przekonania, Możemy napotkać wiele porażek, ale nie możemy zostać pokonani Albo znajdę sposób, albo go stworzę, to były słowa, które pozwalały mi iść dalej, gdy mój mąż został mi zabrany przez 3 lata, dopóki nie poznałam PEACEFUL HOME SOLUTION, który obiecał pomóc mi odzyskać radość i szczęście w ciągu 48 godzin i jestem mu wdzięczna, że się nie zawiodłam, dotrzymał słowa i dziś żyję szczęśliwie z moim mężem. Skontaktuj się z tym wielkim duchowym lekarzem pod adresem ( peacefulhome1960@zohomail.com ) lub WhatsApp na: ( +2348104102662 ). To doświadczenie zmieniające życie