W każdym miasteczku najciekawsze są miejsca, gdzie rzadko docierają turyści, czyli ciasne uliczki, gdzie suszy się pranie, cudze podwórka i otwarte okna przez które ucieka zapach jedzenia i dźwięki rozmów. Kwintesencja lokalnego klimatu. Coś fantastycznego...
To dlatego bohaterki "Sekretu zegarmistrza" zwiedzają prowansalskie zaułki zamiast głównej promenady pełnej kramów z pamiątkami. Sama zawsze zwiedzam podobnie. :)
Klimatyczne zaułki z suszącym się praniem i roślinami w nietypowych doniczkach.
Podobną atmosferę można znaleźć w "Sekrecie zegarmistrza". :)
Przeuroczo! Mam nadzieję, że i ja tam kiedyś dotrę. :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Chyba zaraz po przeczytaniu "Bluszczu prowincjonalnego" sięgnę po "Sekret zegarmistrza" :)
OdpowiedzUsuń