Każdy, kto doczytał "Tajemnice Luizy Bein" i "Kołysankę dla Rosalie" do samego końca, czyli łącznie łącznie ze słowem od autora wie, że nie wszystko, co znalazło się w obu powieściach zostało od początku do końca wymyślone.
A nawet, jeśli rzeczywiście wymyślone, to zwykle w ten sposób, że coś już całkiem realnego dało temu początek.
Tak właśnie było z różami - tymi, o których Klara pisała artykuł dla "Tygodnika Olsztyńskiego". Mimo że odegrały pewną fikcyjną rolę, którą powierzyłam im w powieści, to zagrały tam siebie.
Od początku do końca, w niemal niezmienionej postaci.
Od początku do końca, w niemal niezmienionej postaci.
Dokładnie dwa lata temu, w sierpniu 2013 roku w różnych miajcach Olsztyna pojawiły się ceramiczne róże. Umieścił je tam tajemniczy autor nietypowego happeningu. W "Kołysance dla Rosalie" Klara usiłowała poznać jego tożsamość. Nie udało się to jednak ani jej, ani prawdziwym dziennikarzom "Gazety Olsztyńskiej, gdzie również ukazał się na ten temat artykuł.
Ba! Nie udało się to nikomu aż do dziś!
Jedyny ślad to blog http://artruizm.blogspot.com/, na którym można obejrzeć proces powstawania odlewów, nie tylko różanych, jednak ma tam podanego kontaktu do autora.
Poniżej zamieszczam zdjęcia z owego bloga.
Wszystkie pochodzą właśnie stamtąd, mam nadzieję, że jeśli autor trafi jakimś cudem na mój blog, nie będzie miał mi za złe, że pozwoliłam moim czytelnikom obejrzeć je sobie "na skróty",
ani że wykorzystałam jego róże do fabuły mojej powieści.
ani że wykorzystałam jego róże do fabuły mojej powieści.
Mam też nadzieję, że będę miała okazję chociaż w ten sposób podziękować mu za inspirację.
Ceramiczne róże tak naprawdę dały początek "Kołysance dla Rosalie", która chyba przede wszystkim dzięki nim powstała.
Drogi, Autorze happeningu, bardzo dziękuję!
Źródło: http://artruizm.blogspot.com/, podobnie jak wszystkie poniżej. |
Zamieszczam tu jednak tylko róże i zachęcam do obejrzenia kotów, o których również jest mowa w powieści.
Piękne te róże :) Są piękniejsze niż w mojej wyobraźni podczas czytania Kołysanki.
OdpowiedzUsuńTeż dziękuję autorowi odlewów, bo dzięki niemu powstała świetna ksiażka :)
cudne róze :)
OdpowiedzUsuńNa żywo są jeszcze ładniejsze, podobnie jak pozostałe ceramiczne "wlepki". ;)
OdpowiedzUsuńTe róże umieszczone w różnych miejscach budynku skojarzyły mi się z krasnoludkami rozsianymi po Wrocławiu w różnych, dziwnych miejscach...
OdpowiedzUsuńCudowne są te róże, pięknie wyglądają w miejskiej przestrzeni.
OdpowiedzUsuń