
22.07.2014 r., Alpy, Szwajcaria.
Niestety, nie ma innego sposobu, by dostać się do Brienz, szwajcarskiego miasteczka, w którym rozgrywa się akcja "Tajemnic Luizy Bein". W dodatku ten, który wybraliśmy (17 km tunelem wydrążonym w skałach, a potem serpentynami z pionową przepaścią obok na wysokości ponad 2000 m n.p.m.), to jeden z bezpieczniejszych, choć i tak można było przy okazji niemal dotknąć chmur.
Wtedy mieliśmy trochę lepszą pogodę. Trochę...
Mimo grozy, jaką wówczas przeżyłam (nigdy wcześniej, ani też później nie bałam się bardziej), chcieliśmy tę przygodę powtórzyć. Przecież dzięki niej powstała pewna mrożąca krew w żyłach scena w powieści, ta nad jeziorem widocznym na zdjęciu wyżej (ono naprawdę było zielone :)). Niestety deszcze i mgła pozmieniały nasze plany...
Urokliwe Brienz - już nie przez szybę samochodu, ale znacznie bliżej, pokażę Wam w kolejnej blogowej notce już za kilka dni.
Zapraszam na dalszy ciąg wycieczki, a na zachętę.... maleńki kawałeczek Brienz. :)
Przy okazji, przypominam o nadal trwającym LETNIM KONKURSIE! :)