Nietypowo, ponieważ jest to pierwszy wpis na blogu całkiem niezwiązany z moim pisaniem, nawet pośrednio.
Wchodząc trochę w kompetencje Adama Wajraka
postanowiłam jednak zrobić wyjątek dla niej. :)
Znaleźliśmy ją w ogrodzie ponad miesiąc temu. Była nie do końca opierzona, wyglądała dokładnie TAK - trochę jak kondor z całkiem nagą szyją. Wciąż się przewracała, prawdopodobnie z osłabienia. Myśleliśmy, że inne sroki się nią zajmą, jednak tak się nie stało. Krążyły nad nią przez jakiś czas, a potem odleciały i zostawiły w trawie, w pełnym słońcu. Pewnie nie bez znaczenia było pojawienie się kota sąsiadów.
Nie mieliśmy złudzeń, że nawet jeśli będziemy jej pilnować, kot może okazać się szybszy. To przesądziło sprawę. Po rodzinnej naradzie ptak wylądował w pudełku po butach. Była ledwie żywa, dlatego nie mieliśmy wielkiej nadziei, że uda się ją uratować (dlatego też nie robiliśmy jej wtedy żadnych zdjęć), mimo że nieustannie domagała się jedzenia (wcześniej nie miałam pojęcia, że rozdziawiony dziób może być większy od reszty ptaka ;)). Internety podpowiedziały, że można ją dokarmiać psimi chrupkami rozmoczonymi w wodzie, białym serem, jajkiem gotowanym na twardo i gotowanym kurczakiem, oraz poić wodą z dodatkiem wapna i witamin. Sroka zaakceptowała menu, nawet bardzo, bo początkowo trzeba było ją karmić pęsetą co pół godziny (po kilku dniach już co ok. 2 godziny) i poić co kilka kęsów strzykawką.
Choć internety ostrzegały, że sroka nie ma praktycznie szans na przeżycie, jeśli nie będziemy jej podawać myszy pokrojonych w kostkę razem z sierścią (nigdy w życiu!), załączone obrazki dowodzą, że internety (nie pierwszy zresztą raz), kłamią jak najęte.
Ptaszęciu z dnia na dzień przybywało sił, piórek i dekagramów.
Przez domowników została pieszczotliwie nazwana Świrką.
Dlaczego?
Bo kiedy Świrka zamyśliła się, albo na coś zapatrzyła, wyglądała tak:
Tutaj wygląda, jakby coś jej dolegało, ale tak naprawdę, ona tu się po prostu relaksuje. :)
Po trzech tygodniach Świrka przeniosła się do ogrodu, gdzie została na kolejne trzy, poruszając się właściwie tylko w jego obrębie, na początku głównie na nóżkach.
Oprócz tego, że przytyła, udomowiła się wręcz zaskakująco, stała się niezwykle towarzyska, do tego stopnia, że jak zostawała na zewnątrz sama, waliła dziobem w szybę, dopóki ktoś nie wyszedł.
Tu z najlepszą koleżanką:
Świrka potwierdziła też mit o sroczym zamiłowaniu do błyskotek, rzeczywiście zabierała różne przedmioty, choć najbardziej lubiła białe chusteczki, z którymi wyczyniała takie cuda:
Robiła też wiele innych dziwnych rzeczy.
Na przykład kiedy szypułkowałam truskawki, wyciągała je pojedynczo z kobiałki i kładła przede mną na stole. Lubiła też bujanie w hamaku, przesiadywała na nim nieustannie.
Wszystkim się interesowała, uwielbiała siadać mi na ramieniu i obserwować, co robię.
Wołana natychmiast przylatywała głośno skrzecząc, choć podejrzewam że przede wszystkim ze względu na smakołyki, których się spodziewała.
Świrce latanie szło już całkiem nieźle, ale wciąż się nie oddalała za bardzo. Kiedy przylatywały inne sroki, chowała się pod stół, ale z czasem sama zaczęła do nich zagadywać. Podejrzewaliśmy, że niebawem do nich dołączy. Zaczęła też latać naprawdę wysoko
Wiedzieliśmy, że kiedy odleci, raczej nie wróci, bo kilka dni wcześniej mieliśmy okazję przekonać się, że nie ma zdolności gołębi pocztowych - niechcący wylądowała w ogrodzie sąsiadów i nie umiała stamtąd wrócić. Siedziała tam parę godzin przestraszona i obrażona na cały świat. Kiedy przynieśliśmy ją z powrotem, jeszcze długo nie mogła dojść do siebie, nie reagowała na nasze wołanie, przez chwilę nawet myśleliśmy, że to jakaś całkiem inna sroka.
Niebawem odzyskała wigor, zaczęła stawać się też coraz bardziej samodzielna.
Przeczucia nas nie myliły. Niebawem odleciała i nie pokazała się przez ponad tydzień.
Dziś wylądowała na pobliskim płocie, niestety na wołanie reagowała jedynie skrzecząc po swojemu.
Kiedy usiłowałam do nie podejść, odfrunęła.
Cudna Świrka! Wzruszyłam się tą historią ogromnie.
OdpowiedzUsuńRelaksująca się Świrka - boska! :)
OdpowiedzUsuńTak, była przesłodka. Z jednej strony cieszę się, że natura wygrała i Świrka dołączyła do swoich, ale z drugiej, strasznie mi żal...
OdpowiedzUsuń